Kibice pogrążają swój klub - relacja z Katowic

GKS Katowice podejmował w niedzielę swojego imiennika z Jastrzębia. To spotkanie miało być tzw. piłkarskim świętem. I było... do 52. minuty, kiedy kibice miejscowej drużyny rzucili na boisko serpentyny. Później emocje były już tylko poza piłkarskie, a mecz w konsekwencji został przerwany.

Piękna pogoda, niezła frekwencja, głośny doping i naprawdę dobra gra. Tak do 52. minuty meczu wyglądało spotkanie dwóch GKS-ów. To właśnie w tej minucie miejscowi kibice postanowili zaprezentować meczową oprawę. W powietrze wyleciało kilkaset serpentyn. Sędzia przerwał mecz i nakazał zebranie leżących na murawie serpentyn. I wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby kilku "kibiców" nie chciało się dodatkowo zabawić i nie zaczęło rzucać w będącego w pobliżu sędziego. Jedna z nierozwiniętych serpentyn trafiła sędziego w głowę. - Dostałem, nie wiem czym, w głowę, straciłem na chwilę przytomność i nie byłem w stanie kontynuować meczu - powiedział po spotkaniu sędzia główny Mariusz Złotek.

Trzeba również dodać, że sędzia główny nie był jedyną ofiarą katowickich "fanów". Nierozwiniętą serpentyną został również trafiony sędzia liniowy i w pewnym momencie dwóch sędziów leżało na murawie. Ucierpiało również kilku piłkarzy GKS-u Jastrzębia. - Ręce opadają. Katowice są w takiej sytuacji, w jakiej są, a kibice im nie pomagają. Głupie zachowanie, bo bardzo niebezpieczne. Sędzia i paru naszych zawodników się o tym przekonało - stwierdził po spotkaniu Witold Wawrzyczek.

Po tym zajściu sędziowska trójka udała się do szatni i długo z niej nie wychodziła. Wszyscy oczekiwali na decyzję sędziów o kontynuowaniu zawodów. Oczekiwanie się przedłużało. W tym czasie dali znać o sobie chuligani, którzy przeskoczyli przez płot, wybiegli na murawę i zaczęli bić się z policją.

Sędzia główny spotkania był już wtedy badany przez katowickich lekarzy, którzy stwierdzili, że musi przejść on dokładniejsze badania, dlatego został odwieziony karetką do jednego z pobliskich szpitali. Kilka chwil później, najprawdopodobniej ze względu na zachowanie kibiców, podjęta została decyzja o zakończeniu meczu.

- Do momentu tych zajść doping był żywy i tworzył sympatyczną atmosferę. Ale tylko do tej 52. minuty. Czytaliśmy treść transparentu wywieszonego przez kibiców i stwierdziliśmy, że tacy powinni być kibice. Nagle się okazuje, że pod płaszczykiem takiego wspaniałego transparentu i takiego fajnego zachowania poleciały z widowni jakieś ciężkie przedmioty trafiające sędziów - mówił po spotkaniu obserwator Tadeusz Stachura.

Nie wiadomo jeszcze jakie konsekwencje poniesie katowicki klub, ale można się spodziewać wysokich kar. Świadomi tego są katowiccy działacze. - Jestem w szoku po tym, co się dzisiaj stało. Mogę powiedzieć, że konsekwencje dyscyplinarne jakie grożą klubowi to tylko mała część tego, co nas czeka. Nie wiem jak dalej będzie egzystował klub. Rozmawiałem z prezesem Furtokiem i rozważa on bardzo poważnie rezygnację. Więcej komentarzy nie będzie. Myślę, że jutro wydamy odpowiednie oświadczenie - powiedział na konferencji prasowej wiceprezes GKS-u Katowice, Artur Łój.

W momencie przerwania meczu GKS Katowice prowadził z gośćmi z Jastrzębia 1:0. Bramkę w 11. minucie strzelił Łukasz Janoszka. W opinii ludzi obecnych na spotkaniu było to najlepsze spotkanie katowiczan w tym sezonie.

GKS Katowice - GKS Jastrzębie 1:0 (1:0) - mecz przerwany w 52. minucie

1:0 - Janoszka 11'

GKS Katowice: Budka - Krysiński, Markowski, Treściński, Mielnik, Prasnal, Wijas, Nowak, Plewnia, Kaliciak, Janoszka.

GKS Jastrzębie: Kafka - Pielorz, Staniek, Wawrzyczek, Bednarek, Kostecki, Żbikowski, Kubisz, Wieczorek, Adaszek (46’ Karwot), Chrabąszcz.

Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).

Widzów: 6000.

Źródło artykułu: