Mecz Miedzi Legnica z Arką Gdynia wyłonił pierwszego półfinalistę Pucharu Polski i co za tym idzie - drużynę, która pozostanie w grze o trofeum. Rywalem Arki w 1/2 finału będzie zwycięzca pary Sandecja Nowy Sącz - KGHM Zagłębie Lubin. W pierwszym spotkaniu rozgrywanym w Lubinie Miedziowi zwyciężyli 2:0. I-ligowcem, który w ostatnich latach był najbliżej sensacyjnego sukcesu w tych rozgrywkach, była Pogoń Szczecin. Portowcy przegrali jednak finał z Jagiellonią Białystok w kontrowersyjnych okolicznościach.
Wtorkowe spotkanie w Legnicy było bardzo emocjonujące. O losach całej rywalizacji zadecydowała dopiero dogrywka, w której lepsi okazali się zawodnicy z Gdyni. - Mecze pucharowe zawsze się rządzą swoimi prawami. Na pewno nie przyjechaliśmy na wycieczkę i było to widać. Na boisku spotkały się dwa dobrze dysponowane, dobrze przygotowane motorycznie zespoły. Szacunek dla zawodników jednej i drugiej drużyny, że potrafiły stworzyć takie widowisko przez 120 minut. Nikt nie odstawił głowy, nogi. Do końca było wiele sytuacji podbramkowych zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Do pewnego momentu ciężko było wskazać zespół lepszy. Po prostu byliśmy lepsi o większą liczbę bramek. Cieszymy się, ze awansowaliśmy do półfinału - skomentował Paweł Sikora.
Sam szkoleniowiec ma też pewne powody do zmartwień. Marcus Vinicius już na samym początku spotkania nabawił się poważnej kontuzji. - Strata zawodnika po faulu w środku pola. Widać, że to bardzo poważna kontuzja. Do tego kilka kartek, które eliminują mi zawodników na półfinał. To też są straty, ale trzeba się cieszyć z tego, co na tę chwilę zrobiliśmy zarówno w lidze, jak i w pucharze - powiedział trener gdynian.
Piłkarza Arki w niegroźnej sytuacji faulował zawodnik Miedzi Legnica. - Ten faul to oczywiście przypadek i kontuzja piłkarza Arki. To nie było zamierzone. My chcieliśmy grać w piłkę, grać agresywnie, stwarzać sytuacje. Tak ten mecz wyglądał - wyjaśnił opiekun legniczan, Adam Fedoruk.