- To spotkanie trzeba rozegrać mądrze, przede wszystkim w obronie. Sytuacji co kolejkę stwarzamy sporo, więc sądzę, że przynajmniej raz uda nam się trafić do siatki także w Warszawie. Gdybyśmy tam zwyciężyli, byłby to ogromny krok do mistrzostwa Polski. Przed tą potyczką Legia ma nad nami przewagę, jednak mecze bezpośrednie mogą zmienić wszystko - nie ma wątpliwości Maciej Gostomski.
Warto jednak zaznaczyć, że w tym roku ekipa Mariusza Rumaka na wyjeździe jeszcze nie wygrała. W delegacje udawała się dwukrotnie, zaliczając klęskę z Pogonią Szczecin (1:5) i równie wstydliwy remis z Widzewem Łódź (2:2). U siebie natomiast grała cztery razy i zainkasowała komplet oczek. - Wyniki osiągane na stadionie przy ul. Bułgarskiej cieszą, tym bardziej, że na trybuny przychodzi sporo ludzi. Natomiast co do wyjazdów, nie wyciągałbym daleko idących wniosków. Graliśmy na nich tylko dwa razy i po prostu tak się ułożyło, że zdobyliśmy tylko punkt. To jednak nie będzie decydować o rezultacie konfrontacji z Legią - dodał golkiper Kolejorza.
Orlando Sa, Władimir Dwaliszwili czy Miroslav Radović - którego z napastników Wojskowych Gostomski życzyłby sobie w sobotę na szpicy? - To jest problem Legii, a nie mój. Dla mnie ta sprawa nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia. Jestem przygotowany na każdą opcję, nawet z czterema napastnikami - stwierdził z uśmiechem.
Wojskowi są obecnie liderem, zaś Kolejorz zajmuje 2. miejsce. Zatem nawet tabela sugeruje, że sobotni pojedynek będzie elektryzujący. - Lokaty obu drużyn sprawiają, że rywalizacja ma dodatkowy smaczek i jeszcze większy prestiż. To takie małe polskie El Clasico. Jeśli chodzi o nas, to pokazaliśmy charakter, bo potrafiliśmy się podnieść po wysokiej porażce w Szczecinie. Uważam, że za ostatnie występy należy nam się szacunek i Legia pewnie zdaje sobie z tego sprawę. Jesteśmy groźni, a do Warszawy jedziemy po trzy punkty - zapewnił Gostomski.
25-latek niegdyś reprezentował barwy klubu ze stolicy, ale nie dostał tam poważnej szansy. Czy w sobotę będzie miał coś do udowodnienia? - Absolutnie nie. Nie mam ochoty nikomu nic udowadniać i w ogóle nie podchodzę do sprawy w taki sposób. Przeszłość jest bez znaczenia. Spędziłem w Legii cztery lata, mam stamtąd zarówno dobre, jak i złe wspomnienia, ale teraz jadę tam z Lechem i chcę po prostu wygrać. Inne sprawy zostawiam z boku - zakończył.