- Lubin ma naprawdę dobry zespół, okrzepł, otrząsnął się z porażek i teraz gra naprawdę przyzwoitą piłkę. Do nich trzeba się teraz grubo ubrać - obrazuje opiekun Białej Gwiazdy.
Krakowianie zagrają w Lubinie bez pauzującego za czerwoną kartkę Arkadiusza Głowackiego i chorego Gordana Bunozy. Jeśli dodamy do tego Marko Jovanovicia, otrzymamy 3/4 bloku obronnego Wisły z jesieni, z którego teraz "Franz" nie może skorzystać. Po raz pierwszy duet stoperów będą tworzyć 21-letni Michał Nalepa i 20-letni Alan Uryga. Dla tego drugiego będzie to w ogóle premierowy występ w bieżącym sezonie.
- Nie mamy innej wersji - tylko Nalepa z Urygą. Oni grali już ze sobą w parze na obozach i jak widać, opłacało się ich parami wstawiać. Jest między nimi zrozumienie - tłumaczy Smuda.
Zagłębie przystąpi do spotkania podbudowane awansem do półfinału Pucharu Polski. We wtorek Miedziowi rozbili Sandecję w Nowym Sączu aż 5:0, ale na Smudzie nie robi to specjalnego wrażenia: - Nie da się porównać ekstraklasy i I ligi. W Sandecji brakowało jeszcze trzech podstawowych zawodników. Graliśmy sparingi z I-ligowymi zespołami i nie było żadnego problemu.
W ostatnim meczu z Zawiszą Bydgoszcz (0:1) Wisła wykonywała aż 14 rzutów rożnych, po których pod bramką Wojciecha Kaczmarka nie powstało żadne zagrożenie. Smuda pracował z drużyną nad tym elementem gry? - Żeby wygrywać stałe fragmenty gry, to trzeba mieć bardzo wysoką drużynę. Mamy Bunozę, Głowackiego i czasem Nalepę, a reszta to mikrusy.
W rundzie wiosennej do siatki rywali ani razu nie trafił jeszcze Paweł Brożek. Najskuteczniejszy gracz Wisły (11 bramek) w ogóle oddał wiosną tylko siedem strzałów, w tym raptem jeden celny. "Brozio" długo jednak grał z niewyleczonym urazem mięśnia dwugłowego i dopiero od kilkunastu dni kontuzja mu nie doskwiera.
- Mówi, że ze zdrowiem jest lepiej. Kwestia tego, żeby otworzył ten worek i strzelał bramki. Wiem, że do napastnika trzeba mieć cierpliwość. Ja mam tę cierpliwość, bo... nie mam innego napastnika - rozkłada ręce Smuda.