Sporna sytuacja miała miejsce w 37. minucie. Miroslav Radović zamknął wówczas dośrodkowanie Tomasza Jodłowca z lewej strony boiska i strzałem głową pokonał Macieja Gostomskiego. Wcześniej jednak Serb odepchnął Marcina Kamińskiego. Zdaniem wielu obserwatorów kwalifikowało się to do odgwizdania faulu.
- Dziwię się tym opiniom, bo w przerwie na ten temat nie padło nawet jedno słowo. Kamiński powiedział, że źle się ustawił. Temat rzekomego faulu pojawił się dopiero później - gdy zaczęto analizować powtórki telewizyjne. Sam zawodnik wcześniej w ogóle tego nie podnosił, co jednoznacznie udowadnia, że nie czuł się faulowany - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Zbigniew Przesmycki.
Jak jednak interpretować zachowanie Radovicia? Czy jego zachowanie było zgodne z przepisami? - Odepchnięcie musiałoby być nieostrożne, nierozważne, a także mieć miejsce w walce o piłkę. Tymczasem w tej konkretnej sytuacji Kamiński poddał się już wcześniej, a Radović wykazał się sprytem. Popchnięcie nie wpłynęło na to jak skończyła się cała akcja. Uznając bramkę sędzia Paweł Gil podjął zatem właściwą decyzję - dodał Przesmycki.
Trafienie z 37. minuty okazało się jedynym w całym meczu i Legia zainkasowała pełną pulę. Teraz ma już dziesięć punktów przewagi nad Kolejorzem.