Na dwie kolejki przed końcem sezonu zasadniczego Pasy z 36 punktami na koncie są 10. w tabeli T-Mobile Ekstraklasy i mają dwa "oczka" straty do zajmującej pierwsze miejsce "nad kreską" Jagiellonii Białystok.
- Jeśli przed ostatnim meczem sezonu zasadniczego z Koroną Kielce chcemy mieć jeszcze szanse na awans do grupy mistrzowskiej, to nawet nie muszę mówić, co musimy zrobić w spotkaniu z Górnikiem - mówi opiekun Cracovii.
Jesienią w starciu z zabrzanami (1:0) krakowianie rozegrali bodaj najlepszy mecz w sezonie i jako pierwsi wywieźli z Roosevelta komplet punktów. Pasy grały wówczas z będącym na fali Górnikiem, który prowadził jeszcze Adam Nawałka. Czy teraz wobec problemów w zabrzańskiej drużynie zespołowi Stawowego może być łatwiej o korzystny wynik?
- Górnik miał i ma swoje problemy, ale to nie oznacza, że nam będzie łatwiej. Poza tym ja nie patrzę na to, co się dzieje u rywala, a na to, co się dzieje u nas. My też jesteśmy inną drużyną niż jesienią, patrząc choćby na układ personalny. Brak kilku zawodników u nas jest bardzo widoczny. To będzie zupełnie inny mecz, choć zgadzam się, że to był jeden z naszych lepszych występów. Chciałbym, żeby wynik się powtórzył. Nikt nie będzie pamiętał o dobrej grze, skoro nie będzie dobrego wyniku - podkreśla Stawowy.
Przy Kałuży 1 wciąż liczą na miejsce w pierwszej "8", które już na siedem kolejek przed ostatecznym końcem sezonu da Cracovii utrzymanie w ekstraklasie. - Mam dla zawodników pewną niespodzianką, jeśli uda nam się zrealizować cel w postaci awansu do pierwszej "8". Poza tym - o czym mówiłem po meczu z Widzewem Łódź - jestem gotów poddać się publicznej ceremonii golenia wąsów. Siądę na fotelu i proszę bardzo - niech mnie piłkarze golą i mają z tego radochę. Zrobię to z wielką przyjemnością, bo będę wtedy chyba najszczęśliwszą osobą na świecie. Nadzieja umiera ostatnia, ciągle mamy duże szanse na awans do pierwszej "8" - mówi Stawowy.