Paweł Dawidowicz nie znalazł się pierwotnie w wyjściowym składzie Lechii Gdańsk na mecz z KGHM Zagłębiem Lubin. Kontuzja jego kolegi sprawiła jednak, że spotkanie rozpoczął na środku obrony. To po jego błędzie goście wyrównali na 1:1. - Sebastian Madera miał problem z mięśniem w trakcie rozgrzewki i dlatego wszedłem na boisko. To był chyba najgorszy mecz, jaki kiedykolwiek zagrałem. Chcę o nim zapomnieć jak najszybciej i zobaczyć moje błędy - mówił na gorąco utalentowany piłkarz Lechii.
Jak w ogóle doszło do sytuacji, w której Dawidowicz podarował bramkę rywalom? - Nie przemyślałem tej sytuacji, a potem zabrakło pewności siebie na boisku. Zmiana w przerwie mnie nie zaskoczyła - podkreślił wprost piłkarz, za którego w 46. minucie wszedł na boisko Krzysztof Bąk.
Piłkarzowi, który na pięć minut przed meczem dowiedział się o tym, że wystąpi trudno było zachować odpowiedni poziom koncentracji. - Zamieszanie wokół mnie nie miało tutaj nic na rzeczy. Nie spodziewałem się nagle wejścia do składu, przez co nie byłem zbyt skoncentrowany. Dowiedziałem się o tym, że zagram chwilę przed meczem. Po spotkaniu bardzo podziękowałem "Grzelowi" i "Makiemu", że uratowali mój błąd strzelając bramki. Jestem ich dłużnikiem - podkreślił piłkarz, przed którym ostatni mecz w rundzie zasadniczej - we Wrocławiu ze Śląskiem. - To mecz o wszystko. Jesteśmy w takiej sytuacji, że musimy go po prostu wygrać i ze spokojem podchodzić do dalszych spotkań - zakończył defensywny pomocnik.