Awans w doliczonym czasie gry - relacja z meczu Lech Poznań - Odra Wodzisław

Piłkarze Odry Wodzisław przyjechali na mecz 1/8 finału Remes Pucharu Polski z Lechem Poznań z nastawieniem doprowadzenia do dogrywki. Wodzisławianie chcieli w ten sposób zmęczyć lechitów przed piątkowym pojedynkiem obu klubów w ekstraklasie. Podopieczni Janusza Białka byli bardzo bliscy osiągnięcia celu, ale w końcówce moment dekoncentracji bezlitośnie wykorzystał Ivan Djurdjević.

W Poznaniu nikt nie wyobrażał sobie odpadnięcia z rozgrywek Remes Pucharu Polski. Po ostatnich słabych meczach w lidze, Lech musiał to spotkanie wygrać, aby oczyścić nerwową atmosferę. Odra potraktowała to spotkanie jako okazję do zmęczenia rywala przed piątkowym meczem ligowym. Trener Janusz Białek dał odpocząć kilku piłkarzom z podstawowego składu.

Gospodarze od początku zaczęli wymieniać dużą liczbę podań, którymi starali się przedostać pod pole karne Odry. W 4. minucie jeden z lechitów źle zagrał piłkę i Arkadiusza Aleksander rozgrzał Ivana Turinę strzałem z dystansu. Potem bezapelacyjnie do głosu doszli lechici. Odra grała zmasowaną obroną, co staje się ulubioną taktyką rywali Lecha, który ma problemy z przeforsowaniem defensywy rywala. Poznaniacy stworzyli sobie jednak kilka groźnych sytuacji. Najpierw dobrą akcją popisał się Tomasz Bandrowski, którego uderzenie z boku pola karnego z trudem wybronił Adam Bensz. Golkiper Odry uchronił swój zespół przed utratą gola po dobrej kontrze Roberta Lewandowskiego i uderzeniu Sławomira Peszki.

W 19. minucie powinno być 1:0 dla gospodarzy. Z rzutu rożnego dośrodkował Semir Stilić, piłkę głową uderzył Grzegorz Wojtkowiak, a Bensz jakimś cudem zdołał wybić ją z linii bramkowej. Obrońca Kolejorza mógł dobić jeszcze futbolówkę, ale w nią nie trafił.

Poznaniacy cały czas mieli optyczną przewagę, lecz nie potrafili zagrozić bramce gości, którzy skupili się tylko i wyłącznie na grze z kontrataków. Jeden z nich mógł przynieść bramkę. Z lewej strony boiska dośrodkował Błażej Radler, a kapitalny strzał z przewrotki Aleksandra z trudem obronił Turina. - Aleksander uderzył stojąc tyłem do bramki i Turina intuicyjnie obronił ten strzał. Szkoda tej sytuacji, bo Lech wtedy musiałby bardziej zaatakować, a my bylibyśmy wstanie stworzyć z kontry kilka sytuacji - mówi Janusz Białek, trener Odry.

Lech mimo iż bramki nie stracił cały czas grał na połowie Odry. Nasiąknięta murawa oraz mokra piłka płata figle zawodnikom. Najpierw Witold Cichy nie potrafił prawidłowo wyrzucić jej z autu, a przed przerwą doszło do kuriozalnej sytuacji z bramkarzem Odry na czele. Bensz miał futbolówkę w rękach, chciał ją wprowadzić do gry dalekim wyrzutem, ale ta mu się wyślizgnęła i nie wiele brakowało, a trafiłaby pod nogi Roberta Lewandowskiego. Ostatecznie Bensz złapał ponownie futbolówkę, za co sędzia podyktował rzut wolny pośredni z pola karnego. Strzał Semira Stilicia został zablokowany.

Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. W 50. minucie po raz kolejny świetnie interweniował Bensz po strzale Lewandowskiego. Potem z boiska wiało nudą. W dobrej okazji znalazł się wprowadzony po przerwie Maciej Korzym, ale nieczysto trafił w piłkę. Nie licząc strzału Damiana Seweryna w końcówce spotkania była to ostatnia groźna akcja wodzisławian.

Do zdobycia bramki dążył za to cały czas Lech. Nie mógł poradzić sobie jednak ze zmasowaną defensywą i z boiska wiało nudą. W 72. minucie dobrze z dystansu uderzał Dimitrij Injać, lecz Bensz po raz kolejny zaprezentował swoje wysokie umiejętności.

Publiczność poderwała się dwie minuty później, ale nie z powodu bramki dla gospodarzy. Na połowie Lecha urazu doznał jeden z zawodników gości. Manuel Arboleda kontynuował jednak grę i szarżował na bramkę Odry. Gdy stracił piłkę został zaatakowany przez piłkarzy z Wodzisławia, którzy mieli pretensje, że Kolumbijczyk nie przerwał gry. Obrońca Lecha wdał się w przepychanki z kilkoma zawodnikami gości, a potem z Sewerynem, który również miał sporo do powiedzenia Arboledzie. Sędzia Włodzimierz Bartos ukarał lechitę czerwoną kartką, a Dariusza Dudka z Odry napomniał jedynie żółtą.

Mimo gry z przewagą jednego zawodnika Odra w ogóle nie myślała, aby zagrażać Lechowi. Wizyty na połowie gospodarzy to obrazek bardzo rzadko spotykany. Lechici cały czas atakowali, czego efektem były szanse Ivana Djurdjevicia oraz Jakuba Wilka po fatalnym błędzie Cichego. - Zobaczyłem, że obrońca podbija sobie piłkę, więc podbiegłem i wywalczyłem ją główką. Spadła na murawę, bramkarz do niej wyszedł i chciałem mu strzelić między nogami, ale sparował piłkę i ją złapał - opisuje całą akcją Wilk.

Gdy wszystko wskazywało na to, że do wyłonienia zwycięzcy potrzebna będzie dogrywka, lechici zdobyli bramkę. Kombinacyjną akcję przeprowadzili Rafał Murawski oraz Sławomir Peszko, który zagrał do Jakuba Wilka, a ten dobrze dostrzegł Ivana Djurdjevicia, który w sytuacji sam na sam z Benszem ulokował piłkę w siatce.

Wodzisławianie przyjechali do Poznania się bronić, z nadzieją, że jeden z kontrataków zaowocuje bramką. Tak się jednak nie stało, a ich zmasowana obrona posypała się dopiero w doliczonym czasie gry i Lech może cieszyć się z awansu do ćwierćfinału Pucharu Polski oraz z tego, że nie musiał rozgrywać dogrywki.

Lech Poznań - Odra Wodzisław 1:0 (0:0)

1:0 - Djurdjević 90+1'

Składy:

Lech Poznań: Turina - Wojtkowiak, Tanevski, Arboleda, Djurdjević, Peszko, Murawski, Injac, Bandrowski, Stilić (72' Wilk), Lewandowski (90+2' Reiss).

Odra Wodzisław: Bensz - Cichy, Dudek, Kowalczyk, Szymiczek, Radler, Malinowski (46' Kuranty), Hinc, Seweryn, Moskal (64' Rygel), Aleksander (46' Korzym).

Żółte kartki: Kowalczyk, Dudek, Korzym (Odra).

Czerwona kartka: Arboleda /74' za przepychanki/ (Lech).

Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź).

Widzów: 6000.

Źródło artykułu: