Bardzo słabo w rundzie wiosennej T-Mobile Ekstraklasy spisują się piłkarze Górnika Zabrze. Śląska drużyna jako jedyna nie wygrała tej wiosny ani jednego meczu. - A szkoda, bo gdybyśmy wygrali, to mielibyśmy 45 punktów i lepszym bilansem wyprzedzalibyśmy czwartą Wisłę Kraków - zauważa Robert Warzycha, trener zabrzańskiego zespołu.
- Nasza sytuacja jest kuriozalna. Nie wygraliśmy w tym roku meczu. A gdybyśmy wygrali z dwa, to bylibyśmy na trzecim miejscu, ze stratą dwóch punktów do Lecha. Najgorsze jest to, że mieliśmy okazje do tego, żeby te mecze wygrywać, a ich nie wykorzystywaliśmy i sami sobie skomplikowaliśmy sytuację na własne życzenie - przyznaje doświadczony szkoleniowiec.
W wielu meczach rundy wiosennej Trójkolorowi frajersko tracili bramki i punkty, marnując przy tym od groma klarownych sytuacji. - Z Pogonią Szczecin mieliśmy sam na sam na dwie minuty przed końcem meczu i Majtan mógł strzelić bramkę. Ze Śląskiem w ostatniej akcji znów Majtan mógł dograć do środka i Drewniak miał piłkę do pustej bramki. Z Jagiellonią okazję przy stanie 3:2 ma Nakoulma, strzela i wygrywamy 4:2, a nie remisujemy 3:3 - wylicza Warzycha.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
- Idąc dalej, na Cracovii mamy dwie setki, po których obrońca wybija piłkę z linii bramkowej, gdzie to się nie zdarza. Potem Nakoulma strzela, ale trafia bramkarza w nogę i zamiast 1:1 wkrótce robi się 2:0. Takie mieliśmy sytuacje i przy odrobinie szczęścia mogliśmy być odrobinę wyżej, a nawet utrzymać pozycję z jesieni i być dziś za Legią. Nietrudno policzyć ile punktów straciliśmy przez te okazje... - dowodzi trener Górnika.
- W piłce liczą się szczegóły, a na boisku to może być centymetr. My jedną nogę o ten centymetr krótszą i na ten centymetr kulejemy - puentuje trener 14-krotnego mistrza Polski.