Micanski zrobił różnicę - relacja z meczu Promień Remes Opalenica - KGHM Zagłębie Lubin

Nie było niespodzianki w spotkaniu 1/8 finału Remes Pucharu Polski pomiędzy Promieniem Opalenica a KGHM Zagłębiem Lubin. Miedziowi wygrali 4:1 i awansowali do kolejnej fazy rozgrywek. W błędzie jest jednak ten, kto myśli, że ekipa Dariusza Fornalaka osiągnęła swój cel lekko, łatwo i przyjemnie. Mimo dość wysokiego wyniku, podopieczni Jurija Szatałowa przez pełne 90 minut stawiali liderowi I ligi zaciekły opór i wypracowali podobną ilość sytuacji strzeleckich jak rywale. Nie mieli jednak w składzie Iljana Micanskiego. Bułgar z zimną krwią wykorzystywał swoje okazje i ostatecznie wpisał się na listę strzelców aż czterokrotnie, notując popisowy występ.

Od pierwszego gwizdka sędziego spotkanie toczone było w bardzo żywym tempie, a to przekładało się na sytuacje podbramkowe. Promień rozpoczął bez kompleksów i mógł wyjść na prowadzenie już w 2. minucie. Wówczas w sytuacji sam na sam z Jewhenem Kopyłem znalazł się Dmytro Koszakow. Były napastnik Amiki Wronki i Groclinu Grodzisk Wlkp. uderzył celnie, ale golkiper Miedziowych zdołał wybić piłkę na rzut rożny.

Goście mogli odpowiedzieć w 12. minucie, gdy opaleniczanie nie zdążyli wrócić pod swoje pole karne. W efekcie Szymon Pawłowski i Iljan Micanski mieli sporo swobody w rozegraniu piłki. Strzał z ostrego kąta oddał ten pierwszy, ale Filip Kurto nie musiał interweniować, gdyż ta próba Miedziowych była całkowicie nieudana.

Nieliczna grupa kibiców, która przybyła na stadion Promienia, nie mogła narzekać na brak emocji. Spotkanie było toczone w zadziwiająco szybkim tempie, akcje przenosiły się z jednego pola karnego pod drugie i, co najbardziej zaskakujące, gra była wyrównana. Choć zespół Jurija Szatałowa występuje na co dzień w III lidze, nie lękał się bardziej utytułowanego rywala i ambitną postawą zmuszał lubinian do sporego wysiłku.

W 30. minucie dał o sobie znać zdecydowanie najlepszy w ekipie gospodarzy Krzysztof Gościniak. 29-letni pomocnik oddał bardzo groźny strzał z dystansu i niewiele brakowało, by zmusił Kopyła do kapitulacji. Ostatecznie jednak po rykoszecie piłka minęła bramkę w minimalnej odległości. Po dwóch minutach wynik został już otwarty, tyle że za sprawą gości. Swój festiwal strzelecki rozpoczął wówczas Iljan Micanski. Bułgarski napastnik Zagłębia został idealnie obsłużony przez Pawłowskiego i pokonał golkipera Promienia precyzyjnym strzałem po ziemi z 15 metrów.

Zespół Jurija Szatałowa nie załamał się utratą gola i próbował jak najszybciej doprowadzić do remisu. W 38. minucie bliski szczęścia był Mariusz Wysocki, który uderzał aż dwukrotnie w ogromnym zamieszaniu podbramkowym. Za każdym razem był jednak blokowany przez defensorów rywala. Z kolei cztery minuty później wymarzonej okazji nie wykorzystał Gościniak. Warto podkreślić dobrą postawę w tej akcji Waldemara Kruka, który z łatwością ograł dwóch rywali, a następnie popisał się idealnym podaniem do swojego kolegi. Wspomniany Gościniak nie zdołał jednak minął Kopyła w sytuacji sam na sam i akcja spaliła na panewce.

Tuż przed gwizdkiem na przerwę drugą bramkę mogli zdobyć lubinianie. Micanski idealnie dośrodkował do Wojciecha Kędziory, a ten oddał bardzo groźny strzał głową. Mocno uderzona piłka zatrzymała się na poprzeczce. Po chwili sędzia Tomasz Cwalina zakończył pierwszą część spotkania.

Po zmianie stron obraz gry był taki sam jak w pierwszej połowie. Wciąż oglądaliśmy ogrom sytuacji strzeleckich i bardzo dobre tempo. W 55. minucie trybuny stadionu w Opalenicy oszalały z radości, bowiem Promień doprowadził do wyrównania. Świetną asystę zapisał Koszakow, który przedarł się prawym skrzydłem, poczekał na wsparcie kolegów, a następnie idealnie podał do wychodzącego na czystą pozycję Gościniaka. Ten wpadł w pole karne i pokonał Kopyła precyzyjnym strzałem w długi róg.

Przez chwilę sensacja wisiała w powietrzu, gdyż tuż po zdobyciu wyrównującego gola, opaleniczanie mieli wyborną okazję na objęcie prowadzenia. Tym razem Koszakow już nie asystował, a strzelał, lecz Kopyła zaasekurowali obrońcy, którzy zablokowali uderzenie ukraińskiego napastnika.

Zagłębie szybko pozbierało się po szoku, jakiego doznało na początku drugiej połowy i niebawem rozstrzygnęło losy meczu. W ciągu jednej minuty dwa gole zdobył Micanski. W pierwszej sytuacji Bułgar trafił do siatki, finalizując kapitalne podanie Pawłowskiego, natomiast po chwili skutecznie dobił z ostrego kąta strzał Kędziory.

Niesamowicie skuteczny Micanski skompletował w ten sposób hat-trick, a Zagłębie prowadziło 3:1. Gospodarze ani myśleli jednak poddać się bez walki. Gdyby któryś z opaleniczan miał taki instynkt strzelecki, jak bułgarski napastnik Zagłębia, być może Promień doprowadziłby nawet do wyrównania. Strzały Łukasza Górala, Marka Fórmaniaka i Koszakowa, choć kąśliwe i groźne, nie znalazły jednak drogi do siatki Kopyła.

W międzyczasie czwartego gola dla Miedziowych powinien zdobyć Kędziora. Gołym okiem było jednak widać, że były zawodnik Piasta Gliwice nie jest tak dobrym snajperem jak jego młodszy kolega z ataku. Najpierw fatalnie przestrzelił w sytuacji jeden na jeden z bramkarzem Promienia, a kilkanaście minut później, gdy znów był przed nim już tylko Kurto, Kędziora tak nieporadnie składał się do strzału, że ostatecznie... nie zdołał go oddać.

Jak wykorzystywać podobne okazje z zimną krwią, raz jeszcze pokazał natomiast Micanski. W doliczonym czasie gry 23-letni snajper Miedziowych wpisał się na listę strzelców po raz czwarty. Tym razem w roli asystenta wystąpił rezerwowy Patryk Klofik, a Bułgar wyczekał na ruch golkipera gospodarzy i uderzył tuż obok niego.

Spotkanie zakończyło się ostatecznie wynikiem 4:1 dla Zagłębia. Miedziowi awansowali dość pewnie, ale by osiągnąć cel, musieli się sporo napocić. - Gdy straciliśmy gola na 1:1, zrobiło się gorąco. Mieliśmy problemy z uporządkowaniem gry, dlatego dobrze się stało, że tak szybko potrafiliśmy odpowiedzieć kolejnymi bramkami - powiedział po meczu ojciec zwycięstwa Miedziowych, Iljan Micanski.

- Szkoda, że tak wyszło. Przegraliśmy wysoko, ale mimo wszystko nie musimy się chyba wstydzić naszej postawy - ocenił z kolei najlepszy w ekipie Promienia, Krzysztof Gościniak.

Opaleniczanie zakończyli tegoroczną przygodę z Pucharem Polski na 1/8 finału. Swoje występy mogą wspominać jednak z zadowoleniem. W poprzedniej rundzie eliminowali z rywalizacji zespoły II-ligowe: Pelikan Łowicz i Zagłębie Sosnowiec, natomiast w środę, choć przegrali 1:4, ambitną postawą wzbudzili ogromną sympatię obserwatorów.

Promień Remes Opalenica - KGHM Zagłębie Lubin 1:4 (0:1)

0:1 - Micanski 32'

1:1 - Gościniak 55'

1:2 - Micanski 58'

1:3 - Micanski 59'

1:4 - Micanski 90+1'

Składy:

Promień Remes Opalenica: Kurto - Wysocki, Kruk, Fórmaniak, Waśkowiak, Gościniak, Hirsch (65' Góral), Gendek, Suchomski (73' Oświęcimka), Rewers (80' Grobelny), Koszakow.

KGHM Zagłębie Lubin: Kopył - Kocot (46' Jasiński), Lacić, Rymaniak, Costa, Pawłowski, Mateusz Bartczak, Hanzel, Plizga (46' Piotrowski), Kędziora (77' Klofik), Micanski.

Żółte kartki: Gościniak (Promień) oraz M.Bartczak, Piotrowski, Costa (KGHM Zagłębie).

Sędzia: Tomasz Cwalina (Gdańsk).

Widzów: 400.

Najlepszy piłkarz Promienia: Krzysztof Gościniak.

Najlepszy piłkarz KGHM Zagłębia: Iljan Micanski.

Najlepszy piłkarz meczu: Iljan Micanski.

Komentarze (0)