Światełkiem w tunelu dla ŁKS i wiarą w nadejście lepszych czasów miał być wywalczony punkt w meczu z warszawską Legią. Nie był. ŁKS przegrał bardzo ważne wyjazdowe spotkanie z Górnikiem Zabrze (0:2), będąc zespołem w każdym elemencie gorszym. Na dodatek we wtorek łodzianie pożegnali się z rozgrywkami Pucharu Polski po porażce 0:3 z Cracovią.
- Gra nam się nie układa nie od dziś. Jest to nasza kolejna porażka. Myśleliśmy, że po zremisowanym meczu z Legią nastąpi poprawa jakości naszej gry, poprawa wyników. Nic takiego nie ma miejsca - krytycznie oświadczył Adamski.
W piątkowy wieczór ŁKS zmierzy się na własnym stadionie z jedną z rewelacji obecnego sezonu - Śląskiem Wrocław. Czy są jakieś przesłanki ku temu, że właśnie w tym meczu nastąpi kolejne odrodzenie drużyny z al. Unii? - Gramy bardzo słabo. Piłka polega na strzelaniu bramek, a nie na bronieniu się. My się bronimy i myślimy, że jeżeli uda nam się nie popełnić jakiegoś błędu, to zremisujemy mecz, a może coś jeszcze uda się strzelić. Ani nie udaje się nam w defensywie, ani w grze ofensywnej. Nie potrafimy stworzyć żadnej okazji, zdobyć bramki. Strzeliliśmy tylko pięć bramek od początku rundy. Można powiedzieć, że gramy coraz słabiej - dodał Adamski.
Nie jest żadną tajemnicą, że łatwiej zrezygnować z trenera, niż wymienić całą drużynę. Czy zmiana szkoleniowca w ŁKS jest jedynym rozwiązaniem kryzysu w łódzkiej jedenastce? - Nie do mnie należy komentowanie decyzji odnośnie zmiany trenera - powiedział Adamski i dodał: - Gdybyśmy mieli gotową receptę na rozwiązanie tego problemu, to byśmy po nią sięgnęli. Jeżeli byłby progres w naszej grze, to byłoby to widoczne. Na razie gramy tak jak gramy.