Na inaugurację rundy finałowej Pasy przegrały u siebie z Podbeskidziem Bielsko-Biała 0:1 po golu Fabiana Paweli, który w 58. minucie sfinalizował kontratak Górali. Dzięki zwycięstwu w Krakowie ekipa Leszka Ojrzyńskiego ma już tylko jeden punkt strat do Cracovii, której przewaga nad strefą spadkową może po 31. kolejce stopnieć tylko do dwóch "oczek". To oznacza, że uwikłanie w walkę o utrzymanie w stopniu, o którym przy Kałuży 1 nikt wcześniej nie mówił na głos.
- Rzeczy jasnych jak słońce czasem nie trzeba mówić na głos. Jak ktoś w drużynie o tym nie wie albo nie zdawał sobie z tego sprawy, że gramy o utrzymanie, to jest po prostu idiotą - mówi Żytko.
Przed krakowianami teraz wyjazd do Łodzi na mecz z Widzewem, który nabiera dużego znaczenia gatunkowego. - Dla mnie każdy mecz jest "o wszystko". Z Podbeskidziem zagraliśmy kupę. Trzeba jechać do Łodzi po zwycięstwo. Trzeba strzelać bramki, bo każdy wie, że mamy z tym problem w tym roku - przypomina stoper Pasów.
W meczu z Podbeskidziem Cracovia biła głową w mur i nie potrafiła rozerwać skomasowanej defensywy bielszczan, a nie udało się też jej zachować czystego konta. - Zawsze się ciężej broni jak jest nas trzech w polu karnym. Rywale bronią się z nami w ośmiu albo w dziesięciu w polu karnym. Ja już grałem w takich drużynach, że cały zespół się bronił i potem każdy mówił: "jaka zaje*** obrona". Tylko ośmiu stało w polu karnym... Sam się jednak na ten zawód pisałem i to przyjmuję. Wiadomo - jak wygrywamy, to wygrywa atak z pomocą, a jak przegrywamy, to przegrywa najczęściej obrona. Trzeba mieć twardą dupę - mówi Żytko.
Cracovia musi się spodziewać, że w każdym ze spotkań w grupie spadkowej będzie musiała przeparkować autobus postawiony przez rywala w polu karnym. - Liczymy się z tym, że w każdym meczu tak będzie. Będziemy podpatrywać Bayern, jak sobie radzić z autobusami przeciwników, chociaż my nie mamy takich zawodników, że slalomem miną obrońców i sami coś strzelą. Musimy wyrwać rywalowi każdego gola z gardła - puentuje Żytko.