Jako że mecz odbywał się w przededniu Uroczystości Wszystkich Świętych, poprzedzony został minutą ciszy ku czci wszystkich zmarłych sportowców, działaczy i kibiców Łódzkiego Klubu Sportowego. Fani natomiast na trybunach zapalili 750 zniczy, ułożonych w napis "ŁKS", a nad nimi zawiesili transparent z hasłem "Pamiętajmy o tych, którzy odeszli".
Samo spotkanie ropoczęło się od nieznacznej przewagi gości, którzy szybko znaleźli "najsłabsze ogniwo" w ŁKS-ie, a mianowicie prawą obronę, gdzie grał Mladen Kascelan i właśnie na grze w te rejony boiska, opierała się taktyka Śląska. Wejść tym skrzydłem raz po raz próbował najaktywniejszy w zespole z Wrocławia Janusz Gancarczyk, zazwyczaj bez problemu ogrywał Kascelana, podawał w pole karne, ale tam akcji nie zamykali jego partnerzy i piłka stawała się łupem defensorów z Łodzi.
Niemal wszyscy obserwatorzy tego spotkania widzieli od początku, że Kascelan, jeden z najlepszych w tym sezonie piłkarzy ŁKS-u, zupełnie nie radzi sobie na prawej obronie. To urodzony środkowy pomocnik i tam czuje się najlepiej. Nie zauważał tego jednak trener Marek Chojnacki, nie zmieniając ustawienia aż do końca spotkania, przez co Kascelan meczu ze Śląskiem z pewnością do udanych nie zaliczy.
ŁKS zagrażał bramce Jacka Banaszyńskiego znacznie rzadziej, ale za to akcje gospodarzy były bliższe sukcesu. W 19. minucie z narożnika pola karnego strzelał Gabor Vayer, a golkiper Śląska z trudem przerzucił piłkę nad poprzeczką. 3 minuty później, po pierwszym udanie rozegranym rzucie rożnym (a w sumie tych stałych fragmentów ŁKS miał bez liku, ale zwykle kończyły się one zbyt płaskimi wrzutkami), głową w światło bramki uderzał Marcin Adamski, jednak na posterunku był Banaszyński.
W końcówce pierwszej części gry role się odwróciły. Tym razem przewagę optyczną przejął ŁKS, a nieliczne, ale groźne kontry przeprowadzali goście. Tuż przed przerwą bliski strzelenia bramki był Dariusz Sztylka, ale piłka po jego strzale zza pola karnego, przeleciała nieznacznie ponad poprzeczką.
Po przerwie przez pierwszy kwadrans na boisku nie działo się nic. Piłka krążyła gdzieś wokół linii środkowej, będąc na zmianę w posiadaniu raz jednej, raz drugiej drużyny. Kibiców i samych zawodników z letargu obudził w 60. minucie Adamski, który bardzo ostro powstrzymywał na skraju pola karnego Gancarczyka, jednak sędziujący to spotkanie Marcin Borski, nie dopatrzył się przewinienia.
W 70. minucie, po zamieszaniu w polu karnym ŁKS-u, głową strzelał groźnie Piotr Celeban, ale piłka spoczęła tylko na bocznej siatce. Podobne zamieszanie widzieliśmy chwilę później z drugiej strony boiska. Tym razem piłka uderzyła nawet w poprzeczkę, ale sędzia dopatrzył się wcześniej faulu jednego z łodzian i od rzutu wolnego grę wznowił Banaszyński. W końcówce spotkania obie drużyny coraz częściej dochodziły do sytuacji strzeleckich, dzięki czemu mecz stał się ciekawszy. W 78. minucie w polu karnym rywali znalazł się Adam Czerkas, który został zablokowany przez obrońców Śląska, a dobitkę Dariusza Stachowiaka obronił bramkarz gości. W odpowiedzi na to, z 30 metrów strzelał Vuk Sotirović, jednak na posterunku był Bogusław Wyparło.
Najgroźniejsza akcja meczu miała jednak miejsce już w doliczonym czasie gry. Łodzianie przejęli piłkę w środku pola, z prawej strony wszedł w pole karne Czerkas, ale strzelił w bramkarza rywali, który odbił piłkę przed siebie. Jako pierwszy dopadł do niej Vahan Geworgyan i wydawało się, że przesądzi on losy meczu na korzyść ŁKS-u. Tym razem Śląsk uratował jednak Piotr Celeban, który zdołał zablokować strzał łodzianina. Chwilę później Marcin Borski zakończył spotkanie, które zakończyło się podziałem punktów.
ŁKS Łódź - Śląsk Wrocław 0:0
Składy:
ŁKS: Wyparło - Adamski, Marciniak, Haliti, Ognjanović, Kascelan, Kujawa, Geworgyan, Drumlak (83' Mowlik), Vayer (75' Czerkas), Biskup (75' Stachowiak).
Śląsk: Banaszyński - Socha (90+1' Wójcik), Celeban, Pawelec, Wołczek, Gancarczyk, Sztylka, Ostrowski, Ulatowski, Mila (60' Sotirović), Dudek.
Żółte kartki: Ognjanović (ŁKS) oraz Ulatowski, Banaszyński, Pawelec (Śląsk).
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).
Widzów: 4000.