Wiślacy złapali tlen, "ale euforii nie ma"
- Zmęczyliśmy się już tymi porażkami i bardzo chcieliśmy pokazać, że nie jesteśmy tacy źli, jak o nas mówiono - mówi po zwycięstwie z Pogonią Szczecin (5:0) bramkarz Wisły Kraków Michał Miśkiewicz.
Po raz ostatni różnicą pięciu bramek Biała Gwiazda wygrała 6 października 2007 roku. Tamten mecz z Jagiellonią Białystok pamięta między innymi Dariusz Dudka.
- Ciężko mi jest cokolwiek powiedzieć, bo sami nie spodziewaliśmy się, że wygramy w takich rozmiarach - mówi "Dudi". - Wszystko dobrze się dla nas ułożyło, dobrze się czuliśmy i po pierwszej połowie zasłużenie prowadziliśmy, a w drugiej części tylko je podwyższyliśmy. W szatni nie było jednak euforii bo wiedzieliśmy, jaką mieliśmy serię. Jeden mecz tak naprawdę niczego nie zmienia. Wygraliśmy 5:0 i fajnie, ale wcześniej długo nie wygrywaliśmy, więc spokojnie do tego podchodzimy - Dudka tonuje nastroje.Swoje trzy grosze do zwycięstwa dorzucił Semir Stilić, który zdobył gola na 3:0 i asystował przy golu Pawła Brożka na 4:0: - Po dwóch miesiącach od ostatniej wygranej i po pięciu porażkach bardzo nas cieszy ta wygrana i jej rozmiary. Wszystko się nam układało.
Mimo - zakończonej już- fatalnej serii Wiśle wystarczyła jedna wygrana, by znów liczyć się w walce o awans do europejskich pucharów. - Spokojnie, dopiero wygraliśmy jeden mecz - uśmiecha się Dudka i dodaje: - Jeżeli wygramy trzy następne, to powiem, że na pewno w walkę o europejskie puchary się włączyliśmy.
- Gramy w grupie mistrzowskiej, więc musimy i chcemy walczyć do końca o najwyższe miejsce. Jest szansa na miejsce, które da nam możliwość grania w europejskich pucharach, ale każdy mecz musimy grać tak jak z Pogonią - kończy Stilić.