Marcin Kikut tonuje nastroje po zwycięstwie z Cracovią. "Przed nami wciąż ciężkie mecze"

Widzew pokonał w niedzielę u siebie Cracovię 2:0 i złapał kontakt z rywalami w walce o utrzymanie. Do euforii przy Piłsudskiego wciąż jednak daleko, co przyznał defensor łodzian, Marcin Kikut.

Doświadczony obrońca, który zadomowił się po dłuższym czasie w pierwszym składzie zespołu trenera Artura Skowronka, przestrzegał tuż po końcowym gwizdku sędziego przed nadmiernym optymizmem, z pokorą wyczekując kolejnych spotkań. Pomimo triumfu w 32. kolejce, Widzew w dalszym ciągu znajduje się na ostatnim miejscu w tabeli. - Tak na dobrą sprawę jest się z czego cieszyć, ale ja tonowałbym te nastroje optymizmu. Przed nami wciąż są ciężkie mecze. Owszem, wygraliśmy i dzięki temu podłączyliśmy się do respiratora. Walczyć trzeba jednak do końca - powiedział tuż po meczu Marcin Kikut. - Wygraliśmy i to daje nam iskierkę nadziei, ale nasza sytuacja się nie zmienia - kontynuował.

[ad=rectangle]

Wprawdzie nadzieję na utrzymanie Widzew utrzymuje dzięki reformie rozgrywek, to jednak należy docenić także wolę walki łodzian o pozostanie w lidze. Łodzianie zbliżyli się na jeden punkt do piętnastego w tabeli KGHM Zagłębia Lubin i na trzy "oczka" do zajmującego czternastą lokatę Piasta Gliwice. Utrzymanie się w lidze wciąż jest sprawą otwartą. - Złapaliśmy kontakt z rywalami i trzeba to teraz wykorzystać, bo cały sezon mieliśmy ciężko. Byliśmy już prawie zakopani, ale solidną końcówką możemy odmienić wszystko. Nieważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy. Dlatego z naszej strony musi być pełna determinacja i koncentracja w przyszłości. Musimy wypruć się na maksa i zobaczymy co z tego będzie. Do utrzymania potrzebne nam będą też zwycięstwa na wyjeździe, których teraz jest nam brak. - skomentował podopieczny trenera Skowronka.

W niedzielę łodzianie pokonali Cracovię dwoma bramkami, ale mogli rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść znacznie wcześniej i w wyższym stosunku. Przez 75 minut czerwono-biało-czerwoni grali w przewadze jednego zawodnika, kiedy to tuż przed zakończeniem pierwszego kwadransa gry z boiska za faul przed polem karnym na Mateusza Cetnarskiego wyleciał golkiper Pasów, Krzysztof Pilarz. Dogodne okazje na podwyższenie prowadzenia zmarnowali jednak kolejno: Eduards Visnakovs, Princewill Okachi, Marcin Kaczmarek oraz sam Kikut. - Mieliśmy sporo sytuacji w tym meczu. Przyjdzie moment na nich analizę, bo nie możemy ciągle razić nieskutecznością - odniósł się do przebiegu gry obrońca Widzewa.

Następne spotkanie "o życie" łodzianie rozegrają we Wrocławiu ze Śląskiem. Widzew czeka na wyjazdowe zwycięstwo od 20 października 2012 roku. Zdaniem defensora łódzkiego zespołu każda passa ma jednak swój koniec. - We Wrocławiu będzie się paliło. Będzie ogień i tak ma być do końca sezonu. Śląsk jest do pokonania. To jest dobra drużyna, ale nie znajduje się w szczytowej formie. My pokazaliśmy, że stać nas na zwycięstwo w każdym meczu i do tego będziemy chcieli doprowadzić też w kolejnym spotkaniu - zapowiedział Kikut.

Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!

Komentarze (1)
avatar
eire
5.05.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Prawie tak jak w Udinese panie Kikut .