Paweł Sikora: Najbardziej bolała nasza niemoc, gdy graliśmy w przewadze

- Zostało jeszcze pięć kolejek do końca. Nie każdy zespół, który walczy o awans wygra do końca wszystkie mecze. Mamy jeszcze swoją szansę - mówił po spotkaniu z Dolcanem trener Arki Paweł Sikora.

Bartosz Wiśniewski
Bartosz Wiśniewski
- Przede wszystkim gratuluje zwycięstwa Dolcanowi. Może graliśmy dzisiaj lepiej, ale to goście byli dziś skuteczniejsi. Każdy nasz prosty błąd kosztował utratę bramki, a taki zawodnik jak Zjawiński się nie myli. My mieliśmy swoje sytuacje, które powinniśmy wykorzystać. Nie będę krytykować na konferencji moich zawodników, bo nie praktykuje takich rzeczy. Podziękuje chłopakom, bo walczyli, biegali, ale niestety nie udało się osiągnąć naszego celu. Dwie zabójcze kontry zadecydowały o tym, że przegrywamy dzisiaj 0:2. Zostało 5 kolejek do końca i jest jeszcze sporo punktów do zebrania. Uważam, że nie każdy zespół, który walczy o awans, zdobędzie komplet punktów - mówił na konferencji pomeczowej trener Arki Gdynia Paweł Sikora.
Gdynianie stracili pierwszą bramkę po fatalnym błędzie wypożyczonego z Legii Warszawa Mateusz Cichocki. - Cichocki wystąpił dzisiaj z przymusu. Wszystkich innych prawych obrońców mamy kontuzjowanych. Popełnił on błąd, a my straciliśmy bramkę, ale takie rzeczy się zdarzają - kontynuował. - Każdy zawodnik, który znalazłby się na tym miejscu nie powinien zagrać tak piłki. Mogliśmy spokojnie rozegrać do Szromnika, ale Cichocki zdecydował się na inne rozwiązanie. Po niedokładnym zagraniu 22-latka oko w oko z bramkarzem gospodarzy stanął Dariusz Zjawiński, który nie miał problemu z umieszczeniem piłki w siatce.

Od 30. minuty gry Arka grała z przewagą jednego zawodnika, jednak nie potrafiła zagrozić bramce gości. - Zmieniliśmy od razu Cichockiego. Na boisko wszedł Budka, czyli nominalny pomocnik. Chcieliśmy oskrzydlić naszą grę, bo przeciwnik zagęszczał środek pola. To był taki nasz pomysł na grę w przewadze. Prostopadłe podania miały nam otworzyć drogę do bramki Dolcanu.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

W 60. minucie gry siły na boisku się wyrównały. Drugą żółtą kartkę zobaczył Marcin Radzewicz. Czy Paweł Sikora nie myślał, aby wcześniej ściągnąć z boiska 33-latka, który znany jest z nieodpowiedzialnych zachowań. - Nie miałem kim zastąpić Radzewicza. Tomasik był już kontuzjowany, a Oleksy wraca po kontuzji. Nie wiem też, czy pierwsza sytuacja kwalifikowała się na żółtą kartkę. Takie samo mam wrażenie jeśli chodzi o drugi faul. Ale ta czerwona kartka Radzewicza to nie była decydująca chwila. Najbardziej boli to, że nie potrafiliśmy w przewadze wyrównać. Uważam, że Szwoch jest też napastnikiem. Nie wiem, czemu wszyscy mówią, że gramy tylko jednym. Są oni ustawieni w pionie, a nie poziomie. Mamy taki styl gry - zakończył.

Czy Arka Gdynia awansuje do Ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×