Franciszek Smuda: Burliga to nie jest żaden gamoń

- Wierzę, że wyjdzie z tego z naszą pomocą - mówi o Łukaszu Burlidze i jego uzależnieniu od hazardu trener Wisły Kraków, [tag=2732]Franciszek Smuda[/tag].

26-latek w miniony piątek został przyłapany u bukmachera. Władze krakowskiego klubu dowiedziały się o tym w sobotę, a w poniedziałek - w dniu meczu z Ruchem Chorzów (2:2) - sprawa ujrzała światło dzienne. Trener Smuda nie odstawił jednak Burligi od składu, a wręcz przeciwnie - obrońca rozegrał przy Cichej 6 pełne 90 minut.

Bardzo szanuję trenera Smudę. On mi powiedział, że jest za mną do końca i że wskoczy za mną w ogień. Ja też bym wskoczył za nim w ogień. Tu sytuacja jest prosta - mówił po spotkaniu piłkarz.
[ad=rectangle]
Dopiero we wtorek i w środę "Bury" tłumaczył się przed przełożonymi ze swojego występku. Klub nałożył na niego karę w wysokości 15 tys. zł oraz dyskwalifikację w zawieszeniu. "Franz" nie zamierza jednak rezygnować z jego usług na boisku.

- Łukasz ma szczęście, bo u mnie kompromisów nie ma, jeśli chodzi o szatnię. Stwierdziłem jednak, że to jest chłopak, który jest chory i potrzebuje leczenia oraz pomocy. To inteligentny chłopak, a nie jakiś gamoń. On chce się leczyć, choć wiem, że to jest trudne, bo ciągotki zawsze są. Wierzę jednak, że wyjdzie z tego z naszą pomocą - mówi Smuda.

Trener Wisły nazywa Burligę swoim najlepszym zdrowym obrońcą. Trudno mu się dziwić - 26-latek jest jedynym zdrowym defensorem spośród czwórki, która tworzyła jesienią blok obronny Białej Gwiazdy. Kontuzjowani są Arkadiusz Głowacki i Gordan Bunoza, a po chorobie niezdolny do gry wciąż jest Marko Jovanović.

- Łukasz ma za sobą dobry sezon. Grał wyśmienicie, miał asysty, strzelał bramki i widać, że zrobił duży postęp. Zanim przyszedłem do Wisły, nie był podstawowym zawodnikiem. Teraz jest graczem pierwszej "11" i gra na wysokim poziomie - tłumaczy Smuda.

Komentarze (0)