Sobotni remis w meczu Lecha i Pogoni zakończył rywalizację o mistrzowski tytuł. Przed 35. kolejką Legia potrzebowała zdobyć co najmniej "oczko", aby zapewnić sobie trofeum, jednak nie potrzebowała nawet wychodzić na boisko, bowiem Kolejorz stracił punkty przed własną publicznością. W niedzielne popołudnie legioniści mogą... odwdzięczyć się piłkarzom z Poznania.
[ad=rectangle]
- Jak Legia sprawia nam prezent, to coś jest nie tak - śmieje się Mateusz Możdżeń. Wystarczy, że w niedzielę warszawiacy nie przegrają u siebie z Ruchem Chorzów, a wówczas lechici zapewnią sobie tytuł wicemistrzów kraju na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek. - Lepiej, żeby Legia nam nie pomagała, a grała o swoje, bo to jakieś kuriozum - mówi gracz Lecha pochodzący z... Warszawy.
Po raz drugi z rzędu stołeczny klub cieszy się z mistrzostwa przed telewizorem. W poprzednim sezonie Lech także stracił szansę na tytuł, przegrywając wówczas u siebie z walczącym o utrzymanie Podbeskidziem. - Akurat nie grałem w tamtym spotkaniu, ale dobrze pamiętam, że też nie strzeliliśmy jakiejś sytuacji. Teraz Pogoń również miała swoje sytuacje, ale ich nie wykorzystała. - Legia z pewnością inaczej się cieszy ze zdobycia mistrzostwa przed telewizorem. Zupełnie inaczej byłoby, gdyby wywalczyli to po 90 minutach walki na boisku - dodaje uniwersalny gracz Kolejorza.
Przed meczem 35. kolejki trzeci w tabeli Ruch traci do wicelidera z Wielkopolski aż 7 punktów. - Znów się pewnie skończy na wicemistrzostwie. Po paru latach pewnie się to jakoś doceni, ale nie teraz - mówi lechita.