Gavish był zawodnikiem Śląska od 23 lipca 2013 roku, a w drużynie Stanislava Levego zadebiutował już 4 sierpnia w meczu 3. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Ogółem rozegrał dla WKS-u 12 oficjalnych spotkań, ale po raz ostatni zagrał w I zespole Śląska 23 lutego z Ruchem Chorzów - u Tadeusza Pawłowskiego nie wystąpił ani razu.
- Maor Melikson uprzedzał mnie, że pierwszy sezon za granicą może być trudny. Moim celem było rozegranie 10-15 spotkań, ale potem liczyłem na 30 występów. Przyszedłem do Śląska pod koniec lipca bez przepracowanego z zespołem okresu przygotowawczego i od razu mi powiedziano, że będę regularnie grał od stycznia. W czasie przygotowań do rundy wiosennej grałem w każdym sparingu, ale potem szybko zwolniono trenera po tym, jak straciliśmy szansę na awans do pierwszej "8" - opowiada Gavish.
[ad=rectangle]
- Doszło też do zmian w klubie i zadecydowano o redukcji kosztów - piłkarzom tłumaczono, że muszą zrzec się połowy pensji. Większość się nie zgodziła i wówczas zadecydowano o rozstaniu z tymi piłkarzami. Obcięcie pensji nie byłoby problemem, ale władze klubu chciały tego dokonać w sposób, o jakim wcześniej nie słyszałem. Po tym jak zmieniły się władze klubu, przestaliśmy latać na mecze i podróżowaliśmy autokarem po 5-6 godzin. Każdy to odczuł - wspomina Izraelczyk
Trener Pawłowski już od pierwszego swojego spotkania na ławce WKS-u zrezygnował z Gavisha, choć ten zaczął rundę wiosenną jako podstawowy zawodnik: - Po tym jak dwa tygodnie nie grałem, poszedłem na rozmowę do trenera, który powiedział mi, że chciałby mnie wystawić, ale nie może. Od tej chwili uświadomiłem sobie, co się dzieje i czekałem na koniec sezonu. Może nie jestem najlepszym piłkarzem, ale zawsze trenuję najciężej i jestem skoncentrowany przez cały sezon na tym, żeby w każdej chwili pomóc drużynie. Nawet zacząłem mówić po polsku.