- Ostatnio śmieję się, że na kursach trenerskich powinien być przedmiot jak motywować zawodników, których zmotywować się nie da - mówił po meczu trener Odry Andrzej Prawda. Rzeczywiście jego sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. Piłkarze od miesięcy nie otrzymują pensji i dywagacje na temat był w ostatnim czasie głównym tematem w mediach. -Pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, że przyszedł do mnie zawodnik, żeby pożyczyć 50 złotych na bilet, bo nie ma jak dojechać na trening - narzekał po meczu. Do sytuacji w klubie odnieśli się też kibice, którzy wywiesili transparent: "Piłkarze to nie niewolnicy, należą im się pieniądze".
Z pomocą szkoleniowcowi opolan przyszła jednak historia i lipcowy mecz, który opolanie przegrali w fatalnych okolicznościach. -Sporą część przygotowania psychicznego przed tym meczem oparłem o tamto spotkanie i jego wspominanie - mówił opiekun Odry. Jego podopieczni mieli się zrewanżować Stalowcom za tamtą porażkę i po raz pierwszy w historii wygrać z ekipą gości, która na wyjazdach w tym sezonie zdobyła zaledwie cztery punkty.
Początkowe minuty nie wskazywały jednak na tak zdecydowane zwycięstwo gospodarzy. Przez pierwsze 10 minut na boisku niepodzielnie panował chaos. Premierowy strzał na bramkę rywali w 13. minucie oddał Marcin Józefowicz, ale piłka po rykoszecie od jednego z obrońców wylądowała za linią końcową. Po tym uderzeniu opolanie egzekwowali sześć rzutów rożnych z rzędu, z których jeden omal nie zakończył się bezpośrednim golem po dośrodkowaniu Pape Samby Ba. Z próbą Senegalczyka poradził sobie jednak Tomasz Wietecha. Odra zaczynała coraz śmielej atakować i to piłkarze Andrzeja Prawdy pierwsi względnie poradzili sobie z organizacją gry. W 20. minucie wrzutkę Marka Tracza na samobójczą bramkę prawie zamienił Jakub Ławecki, ale gości przed stratą gola świetną interwencją uratował Wietecha. Jak okazało się 4 minuty później było to ostatnie ostrzeżenie za strony niebiesko-czerwonych.
Aktywny w trakcie I połowy Tomasz Copik w swoim stylu podholował piłkę pod pole karne. Ta po znalazła się pod nogami Michała Filipowicza, który precyzyjnym strzałem z 16 metrów pokonał Wietechę i wyprowadził Odrę na prowadzenie.
Po tej sytuacji gra ponownie przeniosła się do środka boiska i aż do 33. minuty żaden z zespołów nie przedarł się pod pole karne rywali. Uczyniła to dopiero Odra i po jej akcji powinno być po meczu. Ponownie grający na lewym skrzydle Filipe świetną piłką prostopadłą obsłużył Józefowicza. Były piłkarz Podbeskidzia mijając Wietechę za mocno wypuścił sobie jednak piłkę i z ostrego kąta nie trafił do pustej bramki. Goście byli w stanie odpowiedzieć jedynie jedną groźną akcją, kiedy 35. minucie Marcin Feć na przedpolu ubiegł szarżującego Adriana Bartkowiaka.
Po zmianie strona metamorfozie uległ też obraz meczu. To Stal przejęła inicjatywę, a Odra starała się czekać na kontry. Taktyka gospodarzy, choć optycznie goście częściej byli przy piłce była bardziej skuteczna. Przez pierwsze 15 minut Fecia lekkim strzałem zatrudnił jedynie Artur Szlęzak. Gospodarze natomiast postraszyli przyjezdnych akcjami Józefowicza i Filipowicza, które jednak nie przyniosły efektu.
Wypożyczony z Piasta Gliwice pomocnik, niemal tradycyjnie już ustawiany na szpicy, nie zmarnował już jednak kolejnej okazji. Dopadł do piłki doskonale podanej przez Marka Tracza i sytuacji sam na sam strzałem w długi róg po raz drugi pokonał Wietechę. - Dla mnie bohaterem jest cały zespół. Ja gram z przodu i moim zadaniem jest, żeby strzelać bramki - mówił szczęśliwy strzelec.
Zanim Stal otrząsnęła się po stracie drugiej bramki, było już po meczu. W 74. minucie atakującego Charlesa Uchenne na ziemię tuż przed polem karnym powalił jeden z obrońców i arbiter podyktował rzut wolny z 17 metra. Do ustawionej piłki podszedł Marcel Surowiak i mocnym strzałem po raz trzeci zmusił bramkarza gości do kapitulacji. - Rozmawialiśmy z Markiem Traczem kto powinien strzelać i padło na mnie. Zauważyłem, że mur zasłania całą bramkę, więc uderzyłem w róg bramkarza, który długo nie widział piłki - tłumaczył popularny Surowy.
Chociaż kibice Stali po stracie trzeciej bramki śpiewali Zejdzcie z boiska nie róbcie z nas pośmiewiska, porażka w Opolu mogła być dla piłkarzy z Podkarpacia jeszcze bardziej dotkliwa. Zawodnicy Władysława Łacha tylko źle ustawionemu w sobotę celownikowi Marcina Józefowicza zawdzięczają, że stadionu przy ulicy Oleskiej nie opuszczali z bagażem goli. Napastnik Odry w końcówce zmarnował dwie wyborne okazje na podwyższenie wyniku. Najpierw technicznie podciął piłkę nad interweniującym Wietechą, ale trafił w słupek, a potem po podaniu Krystiana Kowalczyka minął golkipera Stali, ale piłka uderzyła jedynie w boczną siatkę. - Gdyby wykorzystał dzisiaj choć dwie sytuacje, byłby w czołówce strzelców - narzekał trener Prawda.
Poza skutecznością swojego najlepszego snajpera, nie miał innych powodów do niezadowolenia. Piłkarze Odry znowu zagrali z sercem, a co najważniejsze skutecznie. Przeciwnie goście, którzy w Opolu nie potrafili skonstruować składnej akcji i po świetnym początku sezonu, przegrali swój 10 mecz.
Odra Opole - Stal Stalowa Wola 3:0 (1:0)
1:0 - Filipowicz 24'
2:0 - Filipowicz 67'
3:0 - Surowiak 74'
Składy:
Odra Opole: Feć - Orłowicz, Surowiak, Odrzywolski, Samba Ba, Rogowski (68' Uchenna), Tracz
Copik (78' Jaskólski), Felipe, Józefowicz, Filipowicz (85' Kowalczyk).
Stal Stalowa Wola: Wietecha - Szlęzak (61' Sałek), Lebioda, Uwakwe, Adamczyk (80' Gilar), Trela, Bartkowiak, Piszczek, Krawiec, Maciorowski, Ławecki.
Żółte kartki: Samba Ba, Tracz (Odra) oraz Szlęzak, Wietecha (Stal).
Sędzia: Michał Mularczyk.
Widzów: 1500 (gości: 50).
Najlepszy piłkarz Odry: Michał Filipowicz
Najlepszy piłkarz Stali: -
Piłkarz meczu: Michał Filipowicz