Więcej ryzyka! - rozmowa z Hermesem Soaresem, kapitanem Jagiellonii Białystok

Do Jagiellonii dołączył latem ze statusem piłkarza bez klubu po nagłym rozwiązaniu kontraktu z Koroną Kielce. Z miejsca stał się nie tylko podstawowym graczem Jagi, ale także jej kapitanem. - Chłopaki tak wybrali i zostało - mówił z uśmiechem skromny Brazylijczyk, Hermes Neves Soares, z którym rozmawialiśmy po zremisowanym bezbramkowo spotkaniu z Polonią Warszawa.

Paula Duda: Przyjechaliście do stolicy na mecz z Polonią dość pewni siebie. Zapowiadaliście walkę o komplet punktów. Nie udało się, ale zadowoleni z tego remisu i tak chyba być możecie.

Hermes Soares: Zapowiadaliśmy grę o zwycięstwo, bo naprawdę z takim celem tu przyjechaliśmy. Zadowoleni więc do końca być nie możemy, bo założenia nie udało nam się osiągnąć. Ale tym punktem też nie gardzimy, szczególnie, że był to mecz wyjazdowy i to z tak silnym rywalem. Z jednej strony więc remis nas nie cieszy, ale ten punkt tak. Jesteśmy zadowoleni, że nie przegraliśmy, ale też niezadowoleni, bo nie wygraliśmy.

Uważasz ten remis za sprawiedliwy?

- Z przebiegu gry tak. Polonia nie rozegrała jakiegoś porywającego spotkania. Nie miała zbyt wiele sytuacji bramkowych. Takich klarowniejszych to może stworzyła sobie ze dwie w całym meczu. My jednak też nie byliśmy zbyt aktywni w ofensywie, więc podział punktów jest zasłużony dla obu drużyn.

Mówiłeś, że jesteście zadowoleni, bo nie przegraliście, ale też niezadowoleni, bo nie wygraliście. To pokazuje, jaką jesteście ambitną drużyną.

- W każdym meczu bez względu na to, z kim gramy, walczymy o pełną pulę. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, na jak trudnym terenie przyjdzie nam walczyć, bo Polonia gra w tej rundzie bardzo dobrze i ma świetny zespół. Może momentami w spotkaniu z nią sprawialiśmy wrażenie, że przyjechaliśmy się tu bronić, ale zapewniam, że nie mieliśmy tego w zamiarze.

Tym bardziej więc nie będziecie mieć tego pewnie w zamiarze w następnych dwóch meczach, w których zmierzycie się z teoretycznie słabszymi zespołami niż Czarne Koszule - z Górnikiem Zabrze i Polonią Bytom.

- Pewnie, że nie. To dla nas ważne spotkania i chcemy je wygrać. A jak to zrobić? W bardzo prosty sposób. Musimy w nich zagrać tak, jak graliśmy ostatnio u siebie z Cracovią i Lechią. Wiadomo jednak, że łatwo się mówi. Musimy podjąć większe ryzyko, jeśli chodzi o grę ofensywną, bo bez tego nie zdobędziemy bramek, a, co za tym idzie, nie wygramy. W spotkaniu z Polonią tego ryzyka z przodu nam trochę brakowało.

Ale i tak gołym okiem widać, że złapaliście ostatnio "wiatr w żagle". Progres będzie kontynuowany?

- Tego byśmy sobie życzyli. Nasza ostatnia dyspozycja cieszy. Nie przegraliśmy od sześciu meczów, a od trzech nie straciliśmy bramki. Da się więc odczuć progres. Nie możemy jednak stanąć w miejscu, ale nadal iść do przodu. Chcemy wciąż grać lepiej i piąć się górę tabeli.

Jak wysoko? Na co stać Jagiellonię?

- Trudno powiedzieć, na którym miejscu możemy zakończyć rundę. Konkretnego celu postawionego nie mamy. Nie zastanawiamy się nad tym, jak wysoko w tabeli możemy być. Skupiamy się po prostu na wygrywaniu meczów, a wtedy efekt przyjdzie sam.

Przejdźmy do twojej osoby. Zdaje się, że błyskawicznie zaaklimatyzowałeś się w nowym klubie po letniej przeprowadzce z Kielc.

- Nie ukrywam, że nie zajęło mi tu dużo czasu. Wielu zawodników dołączyło do klubu latem, więc nie tylko ja potrzebowałem na początku wsparcia, aby zaaklimatyzować się jak najszybciej. Ale atmosfera w drużynie jest fajna, zespół jest młody, więc wszystko poszło szybko.

Czy podobnie, jak w Koronie, jako tak doświadczony zawodnik jesteś uważany za wzór do naśladowania dla młodszych kolegów?

- Ja jak ja, ale jest przecież także Piotrek Lech, Pavol Stano czy Andrius Skerla, czyli równie albo nawet bardziej doświadczeni piłkarze, którzy pomagają młodszym.

Jednak to tobie została powierzona opaska kapitańska.

- No tak (śmiech). Przyznaję, że byłem trochę zaskoczony tym, że chłopaki wygrali akurat mnie, który do zespołu dopiero co przybył. Było to jednak oczywiście miłe zaskoczenie. Ale wybrali i tak zostało.

To oznacza, że cieszysz się w zespole autorytetem.

- Chyba tak (śmiech).

Powracasz jeszcze czasem myślami do gry w Koronie, w której uważany byłeś i jesteś za niemal legendę?

- Oczywiście kibicuje jej mocno, śledzę wyniki, ale na wspomnienia czasu nie ma. Nie ukrywam jednak, że mam serce w Koronie. Mam nadzieję, że Korona awansuje w tym sezonie do pierwszej ligi.

Planujesz zakończyć karierę w Jagiellonii?

- Nie wiem, nie wiem. Nie myślę jeszcze o tym. Mam tu jeszcze dwa lata ważny kontrakt, więc zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

Komentarze (0)