[b]
Maciej Kmita: - Po odejściu z Cracovii długo nie musiał pan czekać na nową pracę. Ile czasu negocjował pan z Miedzią?[/b]
Wojciech Stawowy: - Rozmawialiśmy trzy, cztery dni. Rozmowy były bardzo sensowne, konkretne i przed chwilą je sfinalizowaliśmy. Cieszę się, że będę mógł pracować w Miedzi i dziękuję klubowi za zaufanie.
Miedź nie był jedynym klubem, który się do pana zgłosił. Mówiło się o tym, że może pan objąć GKS Tychy.
- Miałem taką propozycję z GKS-u, były też oferty zagraniczne, ale nie chciałem wyjeżdżać z kraju i zdecydowałem się na Miedź.
[ad=rectangle]
Znany jest sztab, który będzie panu pomagał w Legnicy?
- Trenerem bramkarzy pozostanie Krzysztof Osiński. Oprócz niego będą ze mną pracować Krzysiek Przytułą i Marcin Gabor. Chciałem pracować z ludźmi, których znam i do których mam stuprocentowe zaufanie. Marcin to jest moja prawa ręką od czasu pracy w GKS-ie Katowice. Cieszę się, że znów po roku przerwy będzie współpracowali w Legnicy. Krzysiu to mój były piłkarz, który stawia pierwsze kroki w "trenerce". Znam go bardzo dobrze, wiem, że to jest uczciwy chłopak i liczę na to, że będziemy stanowili dobry team.
Celem postawionym przed panem jest awans do ekstraklasy?
- Chcemy się włączyć do walki o ekstraklasy. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że idę pracować tam, gdzie są jakieś wyzwania i cele do zrealizowania. Tak jak niedawno udało mi się pomóc Cracovii w powrocie do ekstraklasy, tak teraz w awansie do niej chcę pomóc Miedzi, która walczy o ekstraklasę już od dwóch sezonów. Mamy świadomość tego, że walka o awans będzie ciężka, bo z ekstraklasy spadło Zagłębie Lubin i ono jest głównym kandydatem do awansu, ale szczęście nasze i innych I-ligowców polega na tym, że awansują dwa zespoły. Miedź ma ciekawą drużynę, która zostanie jeszcze wzmocniona.
Wydaje mi się, że znam odpowiedź na to pytanie, ale dla formalności trzeba je zadać: nie odchodzi pan od metod pracy i stylu gry, który zaszczepiał pan swoim wcześniejszym drużynom?
- Nigdy nie odejdę od tego stylu, bo uważam go za najlepszy z możliwych i jestem mu wierny, choć trzeba pamiętać o tym, by iść z duchem czasu i wprowadzać modyfikacje. Trzeba mieć swój styl gry - jeśli się go nie ma albo wybiera się różne style, to znaczy, że tak naprawdę samemu się nie wie, czego się chce. Jestem wierny tej filozofii futbolu, ale to nie znaczy, że stoję w miejscu. Styl gry zależy też od tego, jak szybko łapią go piłkarze. Nie jest łatwą rzeczą gra atakiem pozycyjnym i kreacja gry, ale wiem, że zawodnicy potrafią docenić to, że ktoś ich tego uczył. Myślę, że zawodnikom Miedzi będzie to sprawiało przyjemność. Z tego, co się zdążyłem zorientować, to brakowało im tego. Poza tym jest tu grupa piłkarzy, która pasuje do gry "na tak". Kibice na meczach Miedzi nie będą się nudzić. Będziemy chcieli grać widowiskowo, ale przede wszystkim skutecznie. Głęboko wierzę, że ten styl przyniesie nam sukces.
Dolny Śląsk w poprzednich latach był dla pana bardzo szczęśliwy...
- Zawsze mile wspominam te strony, bo tu z Cracovią wygraliśmy w 2004 roku baraże z Górnikiem Polkowice, tu wygrałem swój pierwszy mecz w ekstraklasie z Zagłębiem Lubin 5:2 i przed rokiem właśnie w Legnicy wywalczyliśmy z Cracovią awans do ekstraklasy. Historia fajnie zatoczyła koło i mam nadzieję, że za rok będę się cieszył z tego samego z Miedzią. Wydaje mi się, że trafiłem w Miedzi na uczciwych i konkretnych ludzi, a to jest bardzo ważne w pracy. Odpowiedni klimat pomaga w tym, żeby ciągnąć wózek w jedną stronę - stronę sukcesu.
Wie pan już, kim chciałby pan wzmocnić Miedź? Pytam w kontekście zawodników, którzy odchodzą z Cracovii, a którzy jeszcze nie mają klubów: Edgara Bernhardta, Krzysztofa Danielewicza czy Roka Strausa.
- Bardzo chętnie wziąłbym do Miedzi każdego zawodnika z tych, których miałem w Cracovii, bo to dobrzy piłkarze i dobrze mi się z nimi pracowało. Widziałbym u siebie i Ediego, i Krzyśka, i Roka, ale zdaję sobie sprawę z tego, że oni chcą grać w ekstraklasie i oni zasługują na grę w najwyższej klasie. Jeśli jednak okaże się, że nie będą mieli takiej możliwości, to do mnie zawsze mają drzwi otwarte. I nie chodzi o sentyment, a o ich umiejętności - to są bardzo dobrzy zawodnicy. Tylko ludzie o złej woli mogliby nie chcieć takich piłkarzy w swoim klubie.