Knattspyrnufelagid Fram to klub z Islandii, natomiast JK Nomme Kalju z Estonii. Lech Poznań nie będzie musiał więc organizować zbyt dalekich wyjazdów, jak to miało miejsce w ostatnich latach, gdy trzeba było rywalizować z drużynami z Azerbejdżanu czy Kazachstanu. Jedynym problemem jest fakt, że pierwszy mecz Kolejorz zagra na wyjeździe, więc będzie mniej czasu na organizację wyjazdu. - Jestem zadowolony z racji tego, że nie musimy wyjeżdżać do dalekich i egzotycznych krajów. Najważniejsze będzie, by w ciągu jednego tygodnia zorganizować cały wyjazd. Logistykę ułatwia chociażby fakt, że do żadnego z tych krajów nie są wymagane wizy - mówi Mariusz Rumak.
[ad=rectangle]
Obecnie poznaniacy nie mają zbyt dużej wiedzy o obu zespołach. - Wyjazd do Islandii jest trudniejszy, bo dłuższy i wymaga większego zaangażowania logistycznego. Teoretycznie jednak słabszym przeciwnikiem jest Fram Reykjavik, zwłaszcza że w lidze radzi sobie przeciętnie. Na chwilę obecną niewiele wiemy o wylosowanych przeciwnikach i rozpoczynamy ich obserwację - mówi Piotr Rutkowski, członek zarządu ds. sportu.
- Bardzo ważne będą detale, chociażby to, że jeden zespół gra na naturalnej trawie, a drugi na sztucznej. Moment losowania to początek przygotowań. Już sprawdziłem, że w bazach, do których mamy dostęp, jest wiele ostatnich spotkań obu drużyn. Nie ma co gdybać, kto nam bardziej odpowiada, musimy grać na tyle dobrze, żeby pokonać obydwu rywali - dodaje trener Lecha.
Lechici nie powinni mieć jednak większych problemów z wyeliminowaniem jednego lub drugiego klubu. - Oba zespoły są w trakcie sezonu, co ułatwi nam ich analizę. Są w rytmie meczowym i wszystko wskazuje na to, że obecnie to jedyne zagrożenie dla nas. Po to jednak zmienialiśmy system przygotowań, by teraz nad tym się nie zastanawiać - kończy Rutkowski.