Franciszek Smuda (trener Lecha Poznań): Po raz pierwszy wygraliśmy po meczach pucharowych po takiej grze jak dziś. Każdy zawodnik wykazywał duże chęci, biegał aby wygrać to spotkanie. Liczę, że ten zespół się przełamał i nie będzie miał już żadnych zawahań, jak bywało we wcześniejszych spotkaniach. Cieszą trzy punkty. Czołówka nam jeszcze nie odjechała i mamy szanse w walce o tytuł. Jeśli chodzi o faul Djurdjevicia, to nie mam do niego pretensji. Podjął taką decyzję. Od razu wiedziałem, ze mogło tak się stać, ponieważ Kowalczyk jest dużo szybszy od niego. Stało się.
Jacek Zieliński (trener Lechii Gdańsk): Był to trochę dziwny mecz. Widać, że Lech to zespół dojrzały, dobry piłkarsko. Straciliśmy bramkę do szatni, a w drugiej połowie straciliśmy gole po dwóch fatalnych błędach i mecz zakończył się wysoką porażką, chociaż fragmentami mecz był wyrównany. Po trzeciej bramce nadzieje zupełnie zgasły. Przy 2:0 tliła się nadzieja, że może wyrównamy, strzelimy bramkę. Czerwona kartka spowodowała, że mieliśmy szansę grać 25 minut w przewadze jednego zawodnika, na domiar złego straciliśmy trzeciego gola i szanse na choćby punkt zostały zniweczone. Nie uważam, że nie wytrzymaliśmy fizycznie spotkania, ponieważ gdy gra się z takimi zespołami, jak Lech, Legia, czy Wisła, to można odnieść takie wrażenie, a w rzeczywistości przyczyna porażki jest inna. Nasza sytuacja jest teraz dosyć trudna. Mamy 14 punktów, doskoczyły do nas zespoły z dołu tabeli. Mecz z ŁKS-em będziemy musieli rozstrzygnąć na własną korzyść, aby wyjść z tego impasu.
Mateusz Bąk (Lechia Gdańsk): Rozkładając na czynniki pierwsze mecz z Legią, można było wysnuć pozytywne wnioski. Podobnie teraz. Lech jest dobry piłkarsko i pokazał to już w pierwszej połowie. Czystych sytuacji jednak nie miał, były jednak strzały z dystansu. Sytuację z 44 minuty biorę na siebie, popełniłem błąd i przyjmę każdą konstruktywną krytykę. Od tego się zaczęło, bo powinniśmy wyjść do szatni przy wyniku 0:0 i druga połowa wyglądałaby inaczej. W drugiej połowie próbowaliśmy gonić i mieliśmy wielki niefart przy rzucie karnym. Gdyby się udało, to może by pobudziło to chłopaków, aby zremisować 1:1. Przy 2:0, a zwłaszcza 3:0 nadzieje zgasły. Jakby rozłożyć mecz na czynniki pierwsze, to porażkę biorę na siebie, bo chłopaki mogliby zrobić coś ciekawego w drugiej połowie.