Lechia Gdańsk przegrała już trzeci mecz z rzędu. Po porażkach w Białymstoku (0:2) i w Warszawie (0:3) tym razem podopieczni Jacka Zielińskiego ulegli na własnym stadionie Lechowi Poznań 0:3. Tym faktem nie może być zachwycony prezes Lechii, Maciej Turnowiecki. - Najbardziej niepokoi to, że drugie spotkanie przegrywamy po indywidualnych, niewymuszonych błędach obrońców, bo tak było przy dwóch ostatnich bramkach dla Lecha. Hubert Wołąkiewicz stracił piłkę na własnej połowie, Rafał Kosznik też wręcz podał do piłkarza Lecha. Po pierwszej akcji był karny, po drugiej Stilić ustalił wynik meczu, Lech nie wypracował tych goli, były konsekwencją indywidualnych błędów i to niepokoi - zauważa prezes gdańskiego klubu.
Niepokoić może też nieskuteczność gdańszczan. W szeregach biało-zielonych brakuje rasowych napastników, co udowadnia fakt, że lechiści nie strzelili bramki w trzech kolejnych spotkaniach. - Pewnie też w jakimś stopniu wpływa to na nasze wyniki. Nie ma co mówić, że jest fajnie, skoro się nie strzela bramek. Nie ma jednak co ukrywać, że piłkarsko jesteśmy jeszcze daleko za Lechem. Mimo, że w czwartek grali oni mecz z Nancy, to na niewiele nam pozwolili - przyznaje Maciej Turnowiecki.
Prezes Lechii był zachwycony grą Semira Stilicia i Roberta Lewandowskiego w niedzielnym meczu w Gdańsku. - Podejrzewam, że każdy trener w Polsce chciałby mieć takiego piłkarza, jak Stilić, któremu diabelsko trudno odebrać piłkę i takiego napastnika, jak Robert Lewandowski, który generalnie z niczego potrafi się urwać i stworzyć sytuację - zachwyca się Turnowiecki, który dodaje. - Naliczyłem dziewięciu reprezentantów swoich krajów w Lechu. Nie mieliśmy okazji tylko zobaczyć kunsztu reprezentanta Peru, jednak było widać to, że grają przeciwko nam reprezentanci krajów, czy też były zawodnik Bundesligi Tomasz Bandrowski. Pomiędzy 30 a 44 minutą meczu udało się przeprowadzić kilka fajnych, zaczepnych akcji, zobaczyliśmy, że możemy z Lechem powalczyć. Kilka razy golkiper poznaniaków był w nie lada opałach. Może spotkanie by się inaczej ułożyło, gdyby nie bramka do szatni. Później straciliśmy drugiego gola, gdzie się chwilę wcześniej mogło być 1:1 i wszystko wyglądałoby inaczej. Zdecydowały niuanse, pewnie też trochę brak przysłowiowego farta - mówi.
Wpływ na porażkę z drużyną ze stolicy Wielkopolski mają też bez wątpienia różnice między klubem z Gdańska a poznańskim Lechem. - Mamy pewnie taki budżet, ile Lech wydał na transfery w ostatnich dwóch latach - przyznaje Turnowiecki.
Lechia Gdańsk przegrała trzy kolejne mecze, jednak trzeba zauważyć, że nie była w nich faworytem. Teraz przez beniaminkiem Ekstraklasy spotkanie na własnym stadionie z będącym niżej w tabeli ŁKS-em Łódź. - Sytuacja skomplikuje się, jak nie uda się wygrać w środę. Dlatego mecz z ŁKS-em jest dla nas bardzo ważnym pojedynkiem. Musimy go rozstrzygnąć na swoją korzyść - zapowiada prezes Lechii Gdańsk.