Wiktor Miler: Ochłonęliście już po sobotnim meczu?
Bartosz Iwan: Do końca jeszcze na pewno nie. To, co się stało w sobotę, to był dla mnie wielki szok. Nie spodziewaliśmy się takiego przebiegu spotkania, a tym bardziej tak wysokiej przegranej. Siedzi nam to jeszcze w głowach, ale postaramy się o tym jak najszybciej zapomnieć i jak najlepiej przygotować do sobotniego meczu.
Analizowaliście już dzisiaj z trenerem ten mecz. Jakie wnioski można z tego wyciągnąć? Co zaważyło o przegranej?
- Tak, dzisiaj przed treningiem trener pokazał nam bramki strzelone przez Tura i wskazał błędy, które popełniliśmy. Można po tym seansie stwierdzić, że nie byliśmy przy tych bramkach agresywni, nie atakowaliśmy zawodników z piłką a inni łatwo wbiegali nam z drugiej linii. Spowodowane to było złym ustawieniem taktycznym zespołu, a zwłaszcza bloku defensywnego.
Czyli błędy zespołowe?
- Dokładnie. Cały zespół popełnia błąd przy utracie bramki, ale mam tu głównie na myśli blok defensywny, czyli czterech obrońców.
Jaki wpływ na waszą postawę miały puste trybuny?
- Mówiłem o tym już po meczu ze Stalową Wolą, który rozgrywany był o 11.30, że takie mecze nie mają nic wspólnego z piłkarskim świętem, jakim powinny być. Wiadomo, że ostatnio nam nie idzie, a stosunki między nami a kibicami były różne, ale jak ryknęli to dodawali nam sił i grało się lepiej. No cóż, ich zachowanie na własnym stadionie doprowadziło jednak do tego, że musimy rozgrywać mecze przy pustych trybunach.
Z czego wynikają problemy GKS? Ze złego przygotowania - fizycznego, kondycyjnego - czy może są to problemy mentalne?
- Myślę, że wszystko po trochu. Wiadomo, jakie były tutaj perturbacje z trenerami. Przygotowywał nas do sezonu trener Osyra. Później przyszedł trener Żurek, a teraz jest trener Nawałka. Wydaje mi się, że nie jesteśmy przygotowani najgorzej. Widać pewne braki, ale bardziej problemów upatrywałbym w sferze mentalnej. Niektórzy zawodnicy są cieniami samych siebie i w najważniejszych dla zespołu momentach boją się wziąć ciężar gry na swoje barki. A wiadomo, że jak w meczu są 2-3 słabe ogniwa to gra się nie klei.
A jak na tle kolegów opisałbyś siebie?
- Jeżeli chodzi o zespół to rundę mamy fatalną. Nie gramy tak, jak oczekiwano od nas, ani jak sami sobie założyliśmy. Jeśli chodzi o mnie. Jestem po czteromiesięcznej przerwie spowodowanej operacją. Nie przygotowywałem się z drużyną do sezonu, miałem na to ostatnie dwa tygodnie. Przygotował mnie trener Żurek. Daję z siebie wszystko. Na początku było ciężko, teraz jest już co raz lepiej. Cieszę się z tych bramek, które strzeliłem dla GKS, ale nie poprzestaję na tym i chcę dalej podnosić swoje umiejętności i pokazać, że będę jeszcze mocniejszym ogniwem w Gieksie.
Rezultaty są fatalne, jak się to przekłada na atmosferę w szatni?
- Oczywiście nie może być taka, jak po zwycięstwach. Nie wygraliśmy dawno meczu, mamy 14 punktów i zdajemy sobie sprawę, że sytuacja jest fatalna, ale trzeba grać wszystkie mecze do ostatniego gwizdka i powoli podnosić punkty z murawy. Wracając do atmosfery w szatni… wiadomo, że w to wszystko wchodzi również sfera finansowa, a nie mamy dalej uregulowanych pensji.
No właśnie. Uprzedziłeś moje kolejne pytanie. Ostatnio kilka gazet podało, że część zaległości - nawet do 40 proc. - zostało uregulowanych. Tak było?
- Nie chcę się wgłębiać w to, jakie były to kwoty. Dostaliśmy jakiś tam procent pensji za lipiec i czekamy na dalszą spłatę zaległości. Po rozmowie z prezesem, który zapewnił nas, że do końca roku otrzymamy zaległe pieniążki, jesteśmy optymistami.
Zbliża się koniec rundy. Dla was to chyba dobrze?
- W sytuacji, w której się znajdujemy, to faktycznie dobrze się składa, że ta runda się już kończy. Będziemy mieli czas do marca, aby popracować nad lepszą, skuteczniejszą grą. Na pewno zajdą pewne zmiany w klubie, przyjdą nowi zawodnicy, inni odejdą. I będziemy próbowali wszyscy posklejać to tak, żeby było, jak najlepiej.
Do końca rundy została już tylko jedna kolejka i mecz z Kmitą. Co musicie zrobić, żeby scenariusz z meczu z Turkiem się nie powtórzył?
- Musimy się mocno uderzyć w pierś. Wyciągnąć wnioski z ostatnio traconych bramek, nie powielać tych błędów. Wierzę, że jeśli zagramy na zero z tyłu, to wygramy ten mecz.
Spotkanie z Turkiem kończyłeś z mocno zabandażowaną kostką, kulejąc. To coś poważnego?
- Nie, jest to niegroźne stłuczenie i do sobotniego meczu z Kmitą na pewno się wykuruję.