Polonia rozpoczęła to spotkanie w takim samym zestawieniu jak w piątek przeciwko Legii. Przyniosło to dobre efekty, bowiem w pierwszej połowie gra piłkarzy Marka Motyki mogła się podobać. Bytomianie nie wystraszyli się Kolejorza i toczyli z nim bardzo wyrównany bój. Grali też mniej defensywnie niż w poprzednim pojedynku, stwarzając nawet kilka groźnych sytuacji pod bramką Ivana Turiny. Próby strzałów z dystansu podejmowali Mariusz Przybylski, Grzegorz Podstawek i Rafał Grzyb. Żadne z tych uderzeń nie zmusiło jednak chorwackiego golkipera do wysiłku.
Kolejorz odpowiedział w 18. minucie. Po centrze Grzegorza Wojtkowiaka, sporo swobody w polu karnym miał Piotr Reiss, ale kapitan poznaniaków pospieszył się ze strzałem i w dobrej sytuacji posłał piłkę w wprost w ręce Michala Peskovicia. Dużo groźniej było pięć minut później po drugiej stronie boiska, gdy gospodarze wyprowadzili dynamiczną kontrę. Świetnym podaniem z pierwszej piłki popisał się Podstawek, a mocno po ziemi uderzał Jakub Zabłocki. Turina wykazał się jednak refleksem i obronił strzał rywala nogami.
W dalszej części meczu tak klarownych sytuacji już nie było i na większe emocje trzeba było poczekać do ostatnich minut pierwszej połowy. Wówczas mogły paść aż trzy gole. Najpierw świetnej okazji nie wykorzystał Reiss, który wpadł w pole karne i uderzał zewnętrzną częścią stopy. Po interwencji jednego z obrońców skończyło się jednak tylko na rzucie rożnym. Po chwili bytomianie mogli skarcić drużynę Franciszka Smudy, bowiem wymarzoną szansę miał Podstawek. Poznańscy obrońcy nie upilnowali napastnika Polonii, a ten oddał atomowy strzał, zmuszając Turinę do niemałego wysiłku. Warto wyróżnić w tej akcji Huberta Jaromina, który wykonał przepiękne diagonalne podanie przez niemal pół boiska.
Wreszcie w 43. minucie indolencję strzelecką wykazał Semir Stilić. Bośniaka przytomnym podaniem obsłużył Robert Lewandowski, ale pomocnik Lecha nie potrafił uderzyć celnie, choć miał sporo swobody. Obrona Polonii odetchnęła po tym, jak piłka przeleciała obok słupka.
W drugiej części spotkania obraz gry nieco się zmienił i piłkarze Kolejorza zaczęli zyskiwać przewagę. Drużyna Franciszka Smudy przeniosła ciężar gry na połowę gospodarzy i wydawało się, że jest bliższa objęcia prowadzenia. W 63. minucie goście doznali jednak szoku, bowiem drużyna Marka Motyki wyprowadziła zabójczą akcję. Lewą stroną dynamicznie przedarł się Marcin Komorowski, który podał piłkę w pole karne w kierunku nadbiegającego Podstawka. Ten, mimo że był wściekle atakowany przez kilku obrońców, zachował spokój, obrócił się i oddał bardzo mocny strzał po ziemi. Futbolówka przełamała ręce Turiny i zatrzepotała w siatce. Trybuny na stadionie przy ul. Olimpijskiej oszalały z radości, a gospodarzy od pełni szczęścia dzieliło niespełna 30 minut.
Poznaniacy nie zamierzali jednak godzić się z porażką i ruszyli do zdecydowanych ataków. Jako pierwszy przed szansą stanął Lewandowski, który doszedł do piłki w zamieszaniu podbramkowym i oddał bardzo groźny strzał. Peskovicia wyręczył jednak Adrian Klepczyński, który przyjął na plecy to uderzenie, ratując swój zespół przed utratą gola.
Lech naciskał, a mimo to w 71. minucie gospodarze wyprowadzili kontrę, po której powinni zdobyć drugiego gola. Ogromną pracę wykonał Zabłocki, który z dobrym skutkiem walczył o piłkę na skrzydle, a następnie idealnie dograł ją do Podstawka. Ten zapewne trafiłby do siatki, gdyby nie ofiarna interwencja jednego z poznańskich obrońców. Dzięki niej futbolówka zmieniła tor lotu i skończyło się tylko na rzucie rożnym. Ta sytuacja była ostatnią szansą bytomian w całym meczu. Później już do ostatniego gwizdka sędziego na boisku niepodzielnie dominowali poznaniacy, którzy raz po raz nękali Polonię akcjami oskrzydlającymi.
W 86. minucie wszystko wskazywało na to, że zespołu Marka Motyki nic już nie uratuje przed utratą gola. Z najbliższej odległości potężnie uderzał Jakub Wilk, jednak Pesković instynktownie rzucił się w prawą stronę i, ku olbrzymiemu zdziwieniu obserwatorów, zdołał obronić. Po tak kapitalnej interwencji wydawało się, że lechici nie znajdą już sposobu na doprowadzenie do wyrównania, tym bardziej, że w 88. minucie zamieszania podbramkowego nie wykorzystał Stilić, który aż dwukrotnie próbował skierować piłkę do siatki, lecz za każdym razem zatrzymywała się ona w gąszczu nóg rywali.
Poznaniacy grali jednak do końca i w 94. minucie dopięli swego. Wówczas po zamieszaniu w polu karnym piłka spadła pod nogi zupełnie niepilnowanego Wilka, a ten nie zastanawiał się ani chwili i oddał atomowy strzał z ostrego kąta. Tym razem Pesković nie mógł już zrobić nic, bo futbolówka została uderzona idealnie i po odbiciu się od poprzeczki zatrzepotała w siatce. Trybuny stadionu przy ul. Olimpijskiej ucichły, natomiast w szeregach Lecha zapanował szał radości, gdyż poznaniacy uratowali jeden punkt rzutem na taśmę.
Piłkarze Polonii mogli odczuwać niedosyt, bowiem po piątkowym zwycięstwie z Legią, byli bliscy pokonania kolejnego faworyta. Trzech punktów zainkasować im się jednak nie udało, ale mimo to ekipa Marka Motyki nie ma się czego wstydzić. Cztery oczka wywalczone w starciach z zespołami ścisłej czołówki ekstraklasy to i tak spory sukces bytomian.
Drużynie Lecha natomiast remis dał niewiele. Poznaniacy zrównali się wprawdzie ilością punktów z Legią, ale po 13. kolejce rozgrywek zajmują dopiero 4. miejsce w tabeli.
Polonia Bytom - Lech Poznań 1:1 (0:0)
1:0 - Podstawek 63'
1:1 - Wilk 90+4'
Składy:
Polonia Bytom: Pesković - Komorowski, Klepczyński, Owczarek, Hricko, Jaromin, Przybylski, Grzyb, Trzeciak (85' Sokolenko), Zabłocki (74' Zieliński), Podstawek (81' Dziółka).
Lech Poznań: Turina - Wojtkowiak, Tanevski, Arboleda, Wilk, Kikut (68' Cueto), Stilić, Injac, Reiss (67' Remgifo), Bandrowski, Lewandowski.
Żółte kartki: Grzyb (Polonia B.) oraz Kikut (Lech).
Sędzia: Adam Lyczmański (Bydgoszcz).
Widzów: 6000.
Najlepszy piłkarz Polonii: Michal Pesković.
Najlepszy piłkarz Lecha: Jakub Wilk.
Najlepszy piłkarz meczu: Michal Pesković.