- Oba mecze wyglądały tak samo. Tydzień temu też stworzyliśmy sporo sytuacji, a wynik był zły, bo nie zamieniliśmy ich na gole. W dodatku w końcówce zdarzył nam się błąd i porażka 0:1 kompletnie nie oddawała tego, co działo się na boisku. Cały czas jednak mieliśmy przekonanie, że jesteśmy lepszą drużyną i w rewanżu znalazło to potwierdzenie na boisku - powiedział Hubert Wołąkiewicz.
Pierwsze minuty czwartkowej potyczki upłynęły pod znakiem miażdżącej przewagi Lecha, ale później ekipa Mariusza Rumaka wytraciła impet. Czy pojawiły się wtedy wątpliwości co do losów wyniku? - Absolutnie nie. Od razu zaatakowaliśmy, czystych sytuacji mieliśmy naprawdę sporo i w końcu po jednej z nich wpadła bramka. 1:0 nas nie zadowoliło, nadal szliśmy do przodu i na kolejne efekty nie trzeba było długo czekać. Oczywiście o komforcie nie mogło być mowy, gdyż 2:0 to wciąż był rezultat niepewny. Musieliśmy więc cały czas myśleć o zabezpieczeniu tyłów. Dopiero trzeci gol w ostatniej minucie przypieczętował nasz awans. Szkoda, że padł tak późno - dodał doświadczony defensor.
[ad=rectangle]
Estończycy długo mieli realną szansę na korzystny wynik, ale poważnie nie zagrozili Kolejorzowi ani razu. - Nie było momentu, w którym musielibyśmy obawiać się jakiegoś nieszczęścia. W drugiej części trener gości posłał do boju bardzo wysokiego napastnika, ale trochę przeorganizowaliśmy grę obronną i poradziliśmy sobie bez problemów - zaznaczył Wołąkiewicz.
Kolejnym rywalem wicemistrza Polski będzie islandzki Stjarnan FC. - Jesteśmy dobrze przygotowani. Udowodniliśmy to zarówno w ligowym meczu z Piastem Gliwice, jak i w rewanżu z JK Nomme Kalju. Nie patrzymy na przeciwników, musimy po prostu wygrywać, bo naszym celem jest faza grupowa Ligi Europejskiej - zakończył.