Eugeniusz Wyląg (Polonia Bytom): Mamy duże powody do zadowolenia, bo pokonaliśmy wicelidera i to na jego stadionie. Długo czekaliśmy na to zwycięstwo. Wcześniej często bywało tak, że spisywaliśmy się dobrze, ale wynik był niekorzystny. Dlatego bardzo się cieszę, że doszło do przełamania. Uważam, że rezultat jest sprawiedliwy. Wypracowaliśmy więcej sytuacji strzeleckich i znacznie dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce. Nie widziałem wielu meczów Lecha, dlatego nie wiem, jak ta drużyna gra na co dzień. Być może jednak gospodarze spojrzeli w tabelę, pomyśleli, że łatwo wygrają i nieco nas zlekceważyli.
Marian Kurowski (Lech Poznań): W tabeli obie drużyny dzieli przepaść, ale na boisku w ogóle nie było tego widać. Dziwię się nieco, że Polonia jest tak nisko notowana, bo we Wronkach zaprezentowała się z bardzo dobrej strony. Bytomianie wygrali przede wszystkim dlatego, że bardziej zależało im na zwycięstwie. Moi zawodnicy nie wykazali maksymalnego zaangażowania i nie biegali tak dużo jak rywale. W dodatku Dawidowi Krętowi przydarzył się błąd i właśnie on zdecydował o końcowym wyniku. Nie mieliśmy zbyt wielu okazji, by skutecznie odpowiedzieć. Oddaliśmy w zasadzie tylko dwa groźne strzały. Najpierw Mateusz Możdżeń nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem, a po chwili Piotr Wrzeszcz fatalnie przestrzelił, mając przed sobą niemal pustą bramkę. Nie będziemy jednak załamywać rąk. Takie występy się zdarzają. Moi piłkarze muszą mieć świadomość, że nie ma łatwych meczów i nawet gdy rywalem jest ostatnia drużyna w tabeli, to zwycięstwo trzeba wybiegać i wywalczyć.