Cracovia czeka na europejską wyprzedaż

Cracovia pozyskała latem już ośmiu zawodników, a trener [tag=16021]Robert Podoliński[/tag] zapewnia, że to nie koniec transferów do krakowskiego klubu. Pasy będą teraz korzystać na nieszczęściu innych klubów.

Po sezonie 2013/2014 z Cracovią pożegnało się dziewięciu zawodników, w tym odgrywający pierwszoplanowe role Vladimir Boljević, Rok Straus, Krzysztof Danielewicz, Edgar Bernhardt, Saidi Ntibazonkiza czy Krzysztof Danielewicz. Na razie z nowo pozyskanych graczy w meczach ligowych grają tylko Bartosz Rymaniak, Mateusz Cetnarski i Dariusz Zjawiński, a gdyby nie uraz, grałby pewnie też Boubacar Dialiba. Z kolei Jakub Mrozik, Gracjan Horoszkiewicz i Krystian Stępniowski w tej chwili w ogóle nie są brani pod uwagę przy ustalaniu kadry meczowej.
[ad=rectangle]

We wtorek z krakowskim klubem związał się Deleu, który według zapewnień trenera Roberta Podolińskiego z miejsca ma wskoczyć do składu Pasów. Tego samego dnia testy w Cracovii rozpoczął 82-krotny reprezentant Estonii Tarmo Kink. Tymczasem Podoliński twierdzi, że do końca sierpnia jego drużynę mogą wzmocnić jeszcze inni obcokrajowcy.

- Sytuacja wygląda tak, że chcieliśmy nawiązać współpracę z piłkarzami, którzy naprawdę nas interesują, a nie z tymi, którzy akurat są wolni na rynku. Prowadzimy na przykład rozmowy z piłkarzami, którzy przed chwilą przegrali eliminacje do Ligi Europejskiej. To są nazwiska, na które czekaliśmy. Mogliśmy zapchać kadrę wcześniej, ale nie chcieliśmy tego robić kosztem jakości. Mam nadzieję, że to nie będą nazwiska, które będą słabszym wyborem. Jest dwóch takich piłkarzy, z którymi rozmawiamy - zdradza szkoleniowiec.

Trener Cracovii przekonuje, że te transfery to nie efekt falstartu, jaki zaliczył jego zespół w nowym sezonie. Pasy po trzech kolejkach mają na koncie zero punktów i wespół z Ruchem Chorzów zamykają tabelę T-ME.

- Zdawaliśmy sobie sprawę z niedoskonałości naszej kadry. Punktowo mogło to wyglądać lepiej, a wygląda słabo, ale rozmowy były prowadzone już przed pierwszym meczem. Z Deleu rozmawialiśmy praktycznie od dwóch tygodni. To nie jest tak, że jest panika po słabym starcie - mówi Podoliński.

Źródło artykułu: