Krzysztof Kotorowski pragnie awansu do fazy grupowej Ligi Europejskiej: Wiem jak to smakuje i mam chęć to powtórzyć

Celem Lecha Poznań w Lidze Europejskiej jest awans do fazy grupowej. Aby do tego doszło Kolejorz musi najpierw odrobić jednak straty ze Stjarnan, a potem wyeliminować jeszcze jednego rywala.

W pierwszym meczu ze Stjarnan  Lech Poznań był zespołem dużo lepszym, ale był nieskuteczny, a dodatkowo popełnił jeden błąd w defensywie, co poskutkowało porażką. - Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Przeważaliśmy, a piłka w naszym posiadaniu była przez 80% czasu. W drużynie jest mega złość, że po tylu strzałach nie zdobyliśmy gola, a oni po 2-3 kontrach zdobyli. To nas zabolało. Było kilka męskich i żołnierskich słów. Wiemy co zrobić, aby to odwrócić i jutro to zrobimy - wspomina Krzysztof Kotorowski.
[ad=rectangle]
Lech po raz drugi z rzędu w meczu wyjazdowym był zespołem dużo lepszy, a mimo to nie potrafił przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Dlaczego? - Może mamy za mało doświadczenia w grach europejskich. To jest coś innego niż polska liga. Musimy się do tego przyzwyczaić, bo chcemy grać jak najdłużej w pucharach. Ja doświadczyłem gry w fazie grupowej i nawet poza nią, więc wiem jak to smakuje i mam chęć to powtórzyć - dodaje "Kotor".

Na Islandii świetnie grał Ingvar Jonsson - bramkarz Stjarnan. Jak ocenia go golkiper Kolejorza? - Mówi się, że każdy bramkarz musi mieć trochę szczęścia i coś w tym jest. Zachowywał się fajnie i widać, że ma pojęcie o bronieniu. W kilku sytuacjach na ławce myśleliśmy, że piłka wpada do bramki, ale jego interwencje uchroniły zespół przed porażką - kontynuuje bramkarz Kolejorza.

Lech musi przede wszystkim poprawić grę w defensywie, bo zarówno z Nomme Kalju jak i Stjarnan tracił gole po indywidualnych błędach. - W obu spotkaniach popełnialiśmy błędy indywidualne. Takie coś nie powinno się powtarzać. Niestety taka jest piłka nożna. Przeanalizowaliśmy te sytuacje centymetr po centymetrze i teraz będziemy mądrzejsi. W czwartek druga część meczu i zrobimy porządek na boisko - kończy Kotorowski.

Źródło artykułu: