Kibice Lecha nie mają wątpliwości: po niewyobrażalnej kompromitacji nadszedł czas na zmianę na trenerskim stołku. Już na początku drugiej połowy fani wicemistrza Polski nie mieli wielkich nadziei na awans, a gdy widzieli pogłębiającą się niemoc swojej drużyny, z każdym okrzykiem używali coraz bardziej niecenzuralnych słów.
Sam Mariusz Rumak stał przy linii bocznej i z niedowierzaniem przyglądał się nieudolnym atakom swoich zawodników. Nic nie wniosły też zmiany, jakich dokonał. Efekt? Przez 180 minut dwumeczu z półamatorami Kolejorz nie potrafił strzelić gola i odpadł.
[ad=rectangle]
To trzecia z rzędu tak krótka pucharowa przygoda poznaniaków pod wodzą obecnego szkoleniowca. Dwa lata temu pogromcą ekipy ze stolicy Wielkopolski był AIK Solna, rok temu Żalgiris Wilno, a obecnie Stjarnan FC.
Co zrobią władze Kolejorza? Niewykluczone, że postulat trybun zostanie spełniony, bo już jakiś czas temu w kuluarach dało się słyszeć, iż w wypadku jeszcze jednego niepowodzenia na europejskiej arenie Rumak może mieć poważny problem z utrzymaniem posady. Dla niego samego gorzkim przeżyciem musiały być też gromkie oklaski i owacja na stojąco, jaką poznańscy kibice zgotowali Islandczykom. Ci jednak - trzymając się faktów - poza ambicją nie pokazali w rewanżu nic godnego uwagi, co tylko potęguje dramat Lecha.