Grzegorzewski znów ratuje Górnika (relacja)

Były piłkarz Korony po raz drugi w swojej karierze strzelił dwa gole kieleckiej drużynie. Dzięki jego trafieniom łęcznianie wrócili z dalekiej podróży - po dwóch rzutach karnych doprowadzili do stanu 2:2.

Mecz od początku toczył się w szybkim tempie. Nie minęło 60 sekund a Korona stworzyła sobie niezłą sytuację podbramkową. Ernest Konon głową zgrał piłkę do Cezarego Wilka, który posłał ją nad poprzeczką.

Górnik odpowiedział w 5. minucie. Paweł Bugała dośrodkował z rzutu rożnego wprost na głowę Veljko Nikitovicia, a ten strzelił nad bramką i długo nie mógł odżałować tej sytuacji. - Rzuty rożne do upadłego ćwiczyliśmy w tym tygodniu - przyznaje nieco zasmucony Tadeusz Łapa.

6 minut później znów dobrym podaniem popisał się Bugała, jednak w polu karnym Korony Prejuce Nakoulma nie zdołał sięgnąć piłki, zaś zamykający akcję Grzegorz Szymanek chybił celu.

Sporo błędów popełniał Piotr Karwan. Środkowy obrońca gospodarzy kilka razy wybijał futbolówkę pod nogi rywali, lecz oni nie wykorzystywali tych prezentów, niecelnie strzelając.

Mimo wszystko gospodarze dążyli do zdobycia gola. W 20. minucie Łukasz Nawotczyński sfaulował Jakuba Grzegorzewskiego obok szesnastki Korony. Z rzutu wolnego wrzucił Rafał Niżnik i zaskakującą główkę Szymanka zdołał obronić Radosław Cierzniak.

Choć gra była wyrównana, to prowadzenie objęli kielczanie. W 27. minucie Edi Andradina dośrodkował w pole karne Górnika, z interwencją długo zwlekał Jakub Wierzchowski. W tym czasie Hernani minął się z piłką, ale był za nim Konon. Lekko strzelił głową, piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki.

Górnik starał się odrobić straty, jednak zmuszenie Korony do błędu nie było łatwe. Ta sztuka udała się łęcznianom w 39. minucie, kiedy Bugała płasko zagrał w pole karne do Jakuba Grzegorzewskiego, który stanął oko w oko z Cierzniakiem i nie zdecydował się na strzał, ale podał w bok, gdzie nie było nikogo i piłka opuściła boisko.

Po przerwie na boisku nie pojawił się Grzegorz Szymanek. Mocno ucierpiał on w niedzielnym meczu z Motorem. Jego miejsce zajął Janusz Surdykowski. - W szatni wszyscy bardzo mobilizowali się, mieli ruszyć od pierwszej minuty - mówi trener Łapa.

Boisko zweryfikowało te plany. Nie minęło 120 sekund a Wierzchowski znów musiał sięgać do siatki. Paweł Sobolewski wykorzystał bierną postawę rywali i z ostrego kąta posłał piłkę w długi róg. - Nie wiem, jak ta piłka wpadła do bramki praktycznie z końcowej linii. Z mojej strony wyglądało, że Sobolewski dośrodkowywał i szczęśliwym trafem wpadło - ocenia szkoleniowiec Górnika.

Mimo dwubramkowej straty gospodarze nie dawali za wygraną i cel swoich starań osiągnęli w 54. minucie. Grzegorzewski wygrał pojedynek z Nawotczyńskim i podał w szesnastkę Korony do Surdykowskiego, którego przewrócił Hernani.

Sędzia bez wahania ukarał Brazylijczyka czerwoną kartką i podyktował rzut karny. Do piłki podszedł etatowy wykonawca jedenastek - Grzegorzewski i fatalnie przestrzelił! Arbiter nakazał jednak powtórkę. - Sędzia zdecydował, że za wcześnie wbiegliśmy w pole karne. Gdyby zawodnik strzelił bramkę, to pewnie o niczym nie byłoby mowy - zauważa Wilk.

Piłkarze Korony próbowali rozmawiać z Marcinem Słupińskim, ale skończyło się to żółtymi kartkami dla Marka Szyndrowskiego i Jacka Markiewicza. - Chcieliśmy na spokojnie porozmawiać z sędzią głównym, ale nie dało się - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl przyznaje ten drugi.

- Nie chcę oceniać pracy sędziego. Był rzut karny, była też kartka i już nikt nic nie zmieni - od komentarzy uchyla się Marcin Truszkowski. Futbolówkę znów ustawił sobie Grzegorzewski i tym razem się nie pomylił. Czy nie miał on chwili zwątpienia? - Nie, nie. Po prostu źle przyłożyłem stopę. Gdybym nie był pewny, to nie podchodziłbym - wyjaśnia.

Tuż po upływie godziny gry boisko opuścił Edi, jeden z najaktywniejszych piłkarzy Korony. Napsuł on sporo krwi rywalom. Tej aktywności zabrakło mu jednak przy schodzeniu z murawy. Brazylijczyk ostentacyjnie spacerował w kierunku linii bocznej, za co sędzia ukarał go żółtą kartką.

W ostatnich minutach znów dał o sobie znać Piotr Gawęcki. Nie minęło nawet 60 sekund od kiedy młody napastnik pojawił się na murawie, a kapitalnie strzelił i trafił w poprzeczkę!

Co nie udało się kielczanom, powiodło się gospodarzom. W 84. minucie Prejuce Nakoulma podał do Pawła Tomczyka, którego dośrodkowanie ręką w polu karnym przerwał Wilk. Pewnym wykonawcą rzutu karnego okazał się Grzegorzewski. Już w doliczonym czasie gry miał on kolejną okazję do pokonania Cierzniaka, ale golkiper Korony nie dał się zaskoczyć.

Górnik Łęczna - Korona Kielce 2:2 (0:1)

0:1 - Konon 27'

0:2 - Sobolewski 48'

1:2 - Grzegorzewski (k.) 56'

2:2 - Grzegorzewski (k.) 84'

Składy:

Górnik Łęczna: Wierzchowski - Musuła (46' Truszkowski), Karwan, Nikitović, Tomczyk (87' Głowacki) - Niżnik, Bugała, Bartoszewicz, Nakoulma - Grzegorzewski, Szymanek (46' Surdykowski).

Korona Kielce: Cierzniak - Bednarek, Hernani, Szyndrowski, Nawotczyński - Sobolewski (77' Kal), Wilk, Markiewicz, Sasin - Edi (63' Zganiacz), Konon (77' Gawęcki).

Żółte kartki: Cierzniak, Markiewicz, Szyndrowski (Korona).

Czerwone kartki: Hernani /54' za faul/ (Korona).

Sędzia: Marcin Słupiński (Łódź).

Widzów: 2000.

Najlepszy piłkarz Górnika: Jakub Grzegorzewski.

Najlepszy piłkarz Korony: Paweł Sobolewski.

Piłkarz meczu: Jakub Grzegorzewski.

Komentarze (0)