Marcin Kalkowski: Nikt nie załamywał rąk
Do 5. kolejki musiał czekać Marcin Kalkowski na debiut w T-Mobile Ekstraklasie. Wypadł on okazale, gdyż Górnik Łęczna rozgromił Zawiszę Bydgoszcz 5:2.
Paweł Patyra
Zielono-czarni w ciągu kilku dni ponieśli dwie kompromitujące porażki. Najpierw ulegli Legii Warszawa aż 0:5, a następnie odpadli z Pucharu Polski po przegranej z... III-ligowcem. Lepsza od Górnika okazała się Stal Rzeszów. - Wesoło nie było, ale nikt nie załamywał rąk. Mecz z Legią pokazał jak dużo musimy pracować. Legia to zespół europejski, który może śmiało walczyć w pucharach. A mecz w Rzeszowie nie wyszedł nam - uważa Marcin Kalkowski.
W poprzednim sezonie Kalkowski również w trakcie rozgrywek wywalczył miejsce w składzie. Wskoczył do podstawowej jedenastki w połowie października i swoją dobrą postawą przyczynił się do awansu. Czy i tym razem liczy na powtórkę? - Mam nadzieję, że tak będzie. To trener decyduje, nie ja. Ja trenuję i robię swoje - przekonuje.
Górnik z Kalkowskim w składzie rozgromił przed własną publicznością Zawiszę Bydgoszcz 5:2. Gdyby gospodarze wykazali więcej zimnej krwi i determinacji, to zwyciężyliby jeszcze okazalej. Korzystny obrót boiskowych wydarzeń wyraźnie pozbawiał ich koncentracji. - Po strzelonej bramce w pierwszej połowie byliśmy zdekoncentrowani i straciliśmy bramkę na 2:1. W drugiej połowie to się powtórzyło. Musimy pracować nad tym na treningach - analizuje Kalkowski.