Beniaminek z Góry falstart ma za sobą

Już na początku sezonu drużyna Adama Noconia została bezlitośnie sprowadzona na ziemię. Sytuację klubu ma odmienić premierowy punkt zdobyty w meczu z Energetykiem ROW Rybnik.

Beniaminek z Góry na starcie rozgrywek otrzymał potężny cios od Znicza Pruszków, a w następnej kolejce uległ Siarce Tarnobrzeg. W trzecim starciu II ligi, Nadwiślan po raz pierwszy nie stracił bramki i wywiózł "oczko" z terenu wymagającego rywala. - To był typowy falstart w naszym wykonaniu. Wejście w II ligę po awansie było ciężkie. Pierwsze spotkanie, które przegraliśmy 0:3, trochę zepchnęło nas pod ścianę i chcieliśmy jak najszybciej się odbić. W drugim meczu wyglądaliśmy już lepiej. Stwarzaliśmy sytuacje i potrafiliśmy dominować na Siarce, szczególnie w drugiej połowie. Czekaliśmy na punkt, który właśnie zdobyliśmy i szanujemy tę zdobycz. ROW był faworytem, do tego grał u siebie, gdzie jest bardzo dobrym zespołem - opowiada Łukasz Małkowski, który był jednym z aktywniejszych zawodników gości.
[ad=rectangle]
- Próbowałem dwa razy zaskoczyć golkipera z dystansu, ale piłka mi uciekła. Trzeba trafić w światło bramki, żeby zmusić bramkarza do błędu, a na tym terenie piłka mogła spłatać figla. Nie trafiłem w bramkę, gdy się w nią nie trafia, nie można zdobyć gola. Zdecydowanie, zbyt mało było tych strzałów - ocenia 26-latek.

Pomimo że Nadwiślan nie znalazł sposobu na pokonanie defensywy rybniczan, nie stracił bramki. Dla piłkarzy ze Śląska była to pierwsza potyczka, którą zakończyli bez straty gola. - Nastawiliśmy się na to, by wywieźć stąd punkty, najlepiej trzy. Jak nie ma pełnej puli, to trzeba szanować ten jeden punkt. ROW grał u siebie, miał optyczną przewagę i starał się grać piłką. My staraliśmy się wytrącać gospodarzy z uderzenia, przeszkadzać i wyprowadzać kontry. W drugiej połowie trochę lepiej to wyglądało, a mecz ogólnie był na remis - analizuje były gracz GKS-u Tychy.

Łukasz Małkowski i jego Nadwiślan tym razem zagrają o zwycięstwo
Łukasz Małkowski i jego Nadwiślan tym razem zagrają o zwycięstwo

Sobotnie spotkanie nie stało na najwyższym poziomie. Obie ekipy nie przeprowadzały raz za razem składnych akcji, a i okazji bramkowych było jak na lekarstwo. - Gra nie mogła się podobać, było dużo walki. Ślizgaliśmy się na tym grząskim terenie tak samo jak przeciwnik. Trudno było konstruować dobre akcje i dlatego mało było sytuacji strzeleckich - uważa podopieczny Adama Noconia.

W kolejny sierpniowy weekend Nadwiślan zmierzy się ze Stalą Stalowa Wola, która również plasuje się nisko w tabeli. - Pierwsze mecze dopiero za nami, a inauguracyjne kolejki są ciężkie. Tabela później będzie się krystalizowała. Nie zasługujemy na to, żeby być na jej dnie. Mam nadzieję, że tak nie będzie. Po prostu potrzebujemy chwilę czasu. Mamy na tyle dobry zespół, by spokojnie utrzymać się w II lidze i grać z każdym jak równy z równym - puentuje Małkowski.

Komentarze (0)