Christoph Kramer przed rokiem był piłkarzem niemal zupełnie anonimowym w Europie. Bayer Leverkusen nie widząc dla niego miejsca w składzie, zgodził się na dwuletnie wypożyczenie do Borussii M'gladbach. Środkowy pomocnik w nowym klubie "odpalił" i radził sobie na tyle dobrze, że otrzymał powołanie do reprezentacji Niemiec na mistrzostwa świata i wziął udział w finale turnieju.
Po mundialu Kramer wzbudził zainteresowanie wielu klubów. Najkonkretniejsi okazali się sternicy SSC Napoli, wyrażając gotowość do zapłacenia ponad 10 mln euro. Działacze Gladbach jednoznacznie zapowiedzieli, że 23-latek najbliższy sezon spędzi w ich klubie, z kolei sternicy Bayeru stanowczo stwierdzili, że w 2015 roku Kramer powróci na BayArena, by wypełnić kontrakt obowiązujący do 2017 roku.
[ad=rectangle]
Zamieszanie wokół klubowej przynależności trwało przez kilka tygodni, aż w końcu ostro w sprawie wypowiedział się sam zainteresowany. - Nie będę grał tam, gdzie nie będę miał na to ochoty! Szczerze mówiąc, czuję się, jakbym uczestniczył we współczesnym handlu ludźmi - stwierdził mistrz świata, wywołując poruszenie za naszą zachodnią granicą.
Kramer po kilku dniach zreflektował się i wykazał skruchę. - Muszę przeprosić za tę wypowiedź. Kto mnie zna, wie, że czasem szybciej mówię niż myślę. Zawodowy futbol nie ma nic wspólnego z handlem ludźmi - zapewnił piłkarz, ale niesmak pozostał. - Stanowisko Kramera uważam za niebezpieczne dla rynku transferowego. Umów trzeba dotrzymywać i jeśli gracz ma ważny kontrakt z Bayerem do 2017 roku, to musi się z niego wywiązać, chyba że porozumie się ze swoim pracodawcą - przyznał Gregor Reiter ze związku niemieckich piłkarzy.
Wszystko wskazuje na to, że w sezonie 2014/2015 Kramer będzie występował w Gladbach. Jeśli później nie będzie musiał wracać do Leverkusen, chciałby spróbować sił za granicą, ale nie w SSC Napoli. Jak sam wskazał, marzy mu się gra w Hiszpanii lub Anglii.