Korzym był zawodnikiem Korony Kielce od lata 2010 roku. Rozegrał dla złocisto-krwistych w sumie 102 oficjalne spotkania, w których zdobył 20 bramek. Od lata 2012 roku był kapitanem zespołu.
Tuż po starcie bieżącego sezonu kielecki klub oznajmił mu, że jest dla niego za drogi w utrzymaniu i dał mu zielone światło na znalezienie sobie nowego pracodawcy. W ciągu tygodnia doszedł do porozumienia z Podbeskidziem Bielsko-Biała, które prowadzi Leszek Ojrzyński - jego piłkarski "tata", z którym spotkał się w latach 2011-2013 przy Ściegiennego.
[ad=rectangle]
Korony nie było stać na Korzyma, który był nie tylko sprawdzonym piłkarzem o określonych umiejętnościach, ale też dobrym duchem szatni i liderem zespołu. Tymczasem w jego miejsce sprowadzono 33-letniego Oliviera Kapo, który ma ciekawe CV, ale wszystko co najlepsze, dawno ma już za sobą. Jak na taki ruch działaczy złocisto-krwistych zareagował Korzym?
- Skoro Korony nie było stać na mnie, a było na kogoś innego, to widocznie taki mają gust. Było mi przykro, ale nie interesuje mnie to, kto przychodzi do Korony... Było mi bardzo przykro z tego powodu, jak mnie tam potraktowano, ale takie jest życie - teraz jestem w Podbeskidziu i ono mnie interesuje - mówi "Korzeń", który pod Klimczokiem spotkał nie tylko "tatę" Ojrzyńskiego, ale też - w osobie Wojciecha Trochima - szwagra.
Wejście do nowego zespołu zaliczył najlepsze z możliwych. W 3. kolejce z nim w składzie Górale sięgnęli po pierwsze zwycięstwo w sezonie, pokonując Ruch Chorzów 3:0 przy jego udziale w formie gola i asysty, a teraz powtórzył taki dublet w spotkaniu z Cracovią (3:1). Jego dorobek po trzech występach w barwach Podbeskidzia to dwa gole i dwie asysty.
- Tajemnica mojego udanego wejścia do Podbeskidzia? Robię to, co kocham, czyli gram w piłkę. Życie mnie nauczyło, że tylko ciężka praca popłaca i tylko ona daje efekty. Nie ukrywam, jestem zadowolony z początku w Podbeskidziu, ale oby koniec był taki sam - mówi 26-latek.