- Brak mi słów po tym meczu. Kolejne raz stwarzamy sobie sytuacje i znów mamy piłkarski niefart, bo z całym szacunkiem dla bramkarza Jagiellonii, ale miał dzień konia, wyciągał wszystko, piłkę z okienka, strzał Vanji, który był według mnie nie do obrony, bo był zasłonięty, dla to mnie kuriozum - mówił wyraźnie poirytowany położeniem w jakim obecnie znajdują się złocisto-krwiści.
[ad=rectangle]
Korona w ostatnim meczu straciła trzy bramki, łącznie na minus zapisała ich już sobie aż szesnaście i każda z nich padła po indywidualnych błędach. - To jak tracimy gole woła o pomstę do nieba. Nie wiem czy to jakaś klątwa wisi nad naszym zespołem... - kontynuował swoją wypowiedź "Małpa".
Po zmianie na stanowisku trenera oraz letnich transferach wiara w to, że nowy sezon może być udany była wśród kielczan bardzo duża. Rzeczywistość jak na razie okazuje się dla ekipy ze Ściegiennego niezwykle brutalna. - To jest marazm, agonia, jak nie idzie to nie idzie. Uważam, że nasza gra nie wyglądała tragicznie przez pierwsze pół godziny, po za tymi błędami. Pierwsza bramka ze stałego fragmentu, druga ewidentny błąd indywidualny - analizował sobotni pojedynek 26-latek. - Nie można też powiedzieć, że Jagiellonia stworzyła sobie z gry sytuacje, które by nas zabijały. Mieliśmy swoje okazje do przerwy, które powinny się zakończyć 1-2 bramkami - dodał.
Przed koroniarzami teraz dwa tygodnie przerwy. To idealny moment, aby w spokoju poszukać rozwiązania wszystkich problemów. Co zrobi sztab szkoleniowy i zawodnicy, by mecz z Podbeskidziem Bielsko-Biała wreszcie zakończył się zwycięstwem? - Może najwyższy czas przestać gadać i wziąć się za przeproszeniem wk***ić jak mężczyźni i po prostu w następny meczu zrobić wszystko żeby zdobyć komplet punktów i to nie ważne w jakim stylu - zakończył Kamil Sylwestrzak.