Pogoń na własnym stadionie uległa Wiśle Kraków 0:3. Równie kiepsko zaprezentowała się tydzień później, choć do przerwy radziła sobie nieźle. Ostatecznie Portowcy przegrali z Górnikiem Łęczna aż 2:4. - Rywale strzelili cztery bramki po dobrych akcjach. Te gole przyszły Górnikowi za łatwo. To nie jest pierwsze spotkanie, które kończy się w ten sposób i tak wygląda obrona. Mnie, jako byłego obrońcę, szczególnie to boli. To powinno funkcjonować dobrze, ale nie od dzisiaj nie funkcjonuje tak, jak powinno - ocenia Dariusz Wdowczyk.
[ad=rectangle]
Sztab szkoleniowy próbuje naprawić tę sytuację przez roszady w składzie, ale na razie nie przynoszą one spodziewanego efektu. - Robimy różne zmiany, korekty i następni zawodnicy popełniają podobne błędy, chociaż analizujemy to i próbujemy skorygować - uważa trener Pogoni.
W sobotnim meczu w Łęcznej wydarzenia boiskowe przybrały niekorzystny dla Portowców obrót w drugiej połowie. Szkoleniowiec wyjaśnia, że nie mógł pozwolić sobie na ofensywne zmiany, by odważniej powalczyć o korzystny wynik, gdyż kilku jego podopiecznych zdecydowanie obniżyło loty. - Jeżeli mamy kilku zawodników, którzy nagle nie funkcjonują tak, jak powinni, to robimy zmiany. Bardzo szybko osłabł Rudol. Zrobił dwa kiksy, po których zdecydowałem się na zmianę. Za Matynię wszedł Lisowski. W meczu, w którym powinniśmy gonić wynik zamiast zawodników ofensywnych wymienialiśmy swoich obrońców - przyznaje Wdowczyk.