Nowy gwiazdor złocisto-krwistych udzielił obszernego wywiadu magazynowi So Foot, w którym opowiada o kieleckim klubie, ale przede wszystkim o swoim doświadczeniu z greckim futbolem, a to nie jest najlepsze. Były reprezentant Francji w sezonie 2013/2014 występował w Levadiakosie, którego barw broni od roku też Sebastian Przyrowski i wygląda na to, że gdyby mógł, to cofnąłby czas i nie zdecydowałby się na przenosiny do Grecji.
[ad=rectangle]
- Wszystko jest skorumpowane. Uwierzycie, że na 18 wyjazdowych spotkań w poprzednim sezonie zdobyliśmy jeden punkt? Nie do wiary! UEFA nie zwraca uwagi na Grecję. Niektóre mecze gra się do 99. minuty! To jest nonsens. UEFA o to nie dba, a takich sytuacji nie powinno być w futbolu. Koledzy z mojego zespołu pisali listy do UEFA, ale to pozostawało bez echa - opowiada Kapo.
Francuz nie ukrywa, że podczas pobytu w Grecji praktycznie nie zarabiał. - W ciągu roku otrzymałem tylko połowę wynagrodzenia, które dostałem z góry przy podpisaniu kontraktu. Klub był prowadzony jak mafia. W okolicy świąt Bożego Narodzenia moi koledzy dostali po sto euro. Po sto euro za trzy miesiące! Ciężko tak żyć. W Grecji tylko Olympiakos i Panathinaikos są wypłacalne. W pozostałych klubach czeka się na pieniądze po cztery, pięć miesięcy.
Kapo nie ma najlepszego zdania o władzach Levadiakosu: - Prezydent Levadiakosu to marionetka. Klubem rządzi mafia. Wielu piłkarzy było zastraszanych. Mi też grożono, ale się nie dałem zastraszyć. Grożono mi śmiercią. Przed meczem jacyś ludzie odwiedzali mnie w domu i mówili, żebym dostał czerwoną kartką, bo mają taki zakład i podzielą się ze mną pieniędzmi.
34-latek wyjaśnił też, dlaczego zdecydował się na kontynuowanie kariery właśnie w Polsce. - Trener Korony mówi po francusku, a poziom jest wyższy niż w Grecji. Legia Warszawa dwukrotnie pokonała Celtic Glasgow - to pokazuje siłę tej ligi. Stadiony na meczach są pełne. W Polsce spotkałem się z futbolem, jaki pamiętam z dawnych lat. Tęskniłem za tym. W Koronie czuję się jak w Lens - kluby mają takie same barwy - tłumaczy Kapo.
To dokładnie tak, jak w Wiśle Kraków.