Olivier Kapo: W Grecji grożono mi śmiercią
- Prezydent Levadiakosu to marionetka. Klubem rządzi mafia. Wielu piłkarzy było zastraszanych. Mi też grożono, nawet śmiercią - tak roczny pobyt w Grecji wspomina Olivier Kapo z Korony Kielce.
Francuz nie ukrywa, że podczas pobytu w Grecji praktycznie nie zarabiał. - W ciągu roku otrzymałem tylko połowę wynagrodzenia, które dostałem z góry przy podpisaniu kontraktu. Klub był prowadzony jak mafia. W okolicy świąt Bożego Narodzenia moi koledzy dostali po sto euro. Po sto euro za trzy miesiące! Ciężko tak żyć. W Grecji tylko Olympiakos i Panathinaikos są wypłacalne. W pozostałych klubach czeka się na pieniądze po cztery, pięć miesięcy.
Kapo nie ma najlepszego zdania o władzach Levadiakosu: - Prezydent Levadiakosu to marionetka. Klubem rządzi mafia. Wielu piłkarzy było zastraszanych. Mi też grożono, ale się nie dałem zastraszyć. Grożono mi śmiercią. Przed meczem jacyś ludzie odwiedzali mnie w domu i mówili, żebym dostał czerwoną kartką, bo mają taki zakład i podzielą się ze mną pieniędzmi.
34-latek wyjaśnił też, dlaczego zdecydował się na kontynuowanie kariery właśnie w Polsce. - Trener Korony mówi po francusku, a poziom jest wyższy niż w Grecji. Legia Warszawa dwukrotnie pokonała Celtic Glasgow - to pokazuje siłę tej ligi. Stadiony na meczach są pełne. W Polsce spotkałem się z futbolem, jaki pamiętam z dawnych lat. Tęskniłem za tym. W Koronie czuję się jak w Lens - kluby mają takie same barwy - tłumaczy Kapo.