Bełchatów gra dalej - relacja ze spotkania PGE GKS Bełchatów - Lech Poznań

Podział punktów w Bełchatowie w meczu 5. kolejki fazy grupowej Pucharu Ekstraklasy. PGE GKS zremisował z Lechem Poznań 1:1. Kolejorz prowadził po trafieniu Macieja Kononowicza, ale w końcówce punkt zapewnił gospodarzom Krzysztof Janus. Mimo braku zwycięstwa, podopieczni Pawła Janasa mogą być w pełni usatysfakcjonowani, bowiem inkasując jedno oczko w starciu z ekipą z Wielkopolski, zapewnili sobie awans do ćwierćfinału Pucharu Ekstraklasy.

Trener Paweł Janas skorzystał z okazji i postanowił przetestować Marcina Kalkowskiego oraz Artura Chałasa. Niestety z regulaminowych powodów nie mógł wystąpić Ukrainiec Igor Myhałewskyj. Z kolei szkoleniowiec Lecha Marian Kurowski wystawił zawodników występujących dotychczas głównie w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy, nie licząc Krzysztofa Kotorowskiego, Marcina Kikuta i Dawida Kucharskiego. Jak można było przewidzieć na stadionie przy ulicy Sportowej frekwencja nie była oszałamiająca, ponieważ stawiło się... aż lub tylko 100 osób, a na trybunie dla mediów zasiadło bodajże sześciu dziennikarzy... Liczby mówią same za siebie, chociaż można szukać tutaj usprawiedliwienia w pogodzie oraz w tym, że mamy środek tygodnia.

Grę rozpoczęli goście i na samym początku żadna ze stron nie stwarzała zagrożenia. Dopiero w 6. minucie na odważniejszy atak zdecydował się Piotr Klepczarek, który zmylił jednego z obrońców Lecha i wywalczył rzut rożny z którego jednak nic nie wynikło. Chwilę potem bardzo przemyślaną akcją popisał się Tomasz Wróbel i Bartłomiej Chwalibogowski, ale jeden z przeciwników w ostatniej chwili odebrał piłkę temu drugiemu. W 12. minucie Paweł Adamiec dostrzegł wychodzącego na dobrą pozycję Wróbla, ale jego podanie było zbyt mocne i skończyło się tylko na strachu. Minutę później na spalonym został złapany Janusz Dziedzic, a żółty kartonik obejrzał Grzegorz Fonfara. Z całą pewnością można powiedzieć, że pierwszy kwadrans należał do gospodarzy, ale w 17. minucie Lech wyprowadził szybką i co ważne skuteczną kontrę - Maciej Kononowicz w akcji "sam na sam" z łatwością pokonał Łukasza Sapelę. Około 20. minut lechici mogli prowadzić już 2:0 po dobrze przymierzonym strzale Kikuta z narożnika pola karnego, ale Sapela nie dał się łatwo zaskoczyć. Pod koniec drugiego kwadransu żółtą kartkę otrzymał Jakub Czechanowski za nieprzepisowe zachowanie w stosunku do Fonfary. Do mniej więcej 40. minuty lekką przewagę utrzymywali gospodarze, którzy oddali w tym czasie tylko jeden strzał. Warto było zwrócić na przyzwoitą grę Pawła Magdonia chcącego zapewne powrócić do składu w rozgrywkach Ekstraklasy. Do przerwy nic się nie zmieniło ani w wyniku, ani w sposobie gry obu drużyn.

Druga część spotkania przyniosła pierwsze zmiany. W PGE GKS Edward Cecot opuścił boisko na rzecz Kalkowskiego. Z kolei w zespole gości aż trzech graczy naraz opuściło plac gry. Byli to Łukasz Kowalski, Michał Wawszczak, Piotr Wrzeszcz, a w ich miejsce weszli Kamil Szczepański, Jarosław Ratajczak, Wojciech Golla. Pierwszą groźną sytuację po przerwie zdołał skonstruować dopiero w 54. minucie Dziedzic. Przez następne kilka minut nic ciekawego nie miało miejsca, nie licząc kolejnej zmiany w Lechu, kiedy za Kucharskiego wszedł Radosław Jasiński. Po chwili spokoju na boisko zaczęli pojawiać się kolejni piłkarze. Najpierw Marek Gołembowski zmienił Kononowicza, a potem za Klepczarka wprowadzono Jakuba Tosika, a za Adamca Krzysztofa Janusa. Po zawirowaniach w składach problemy z duża ilością utraconych piłek mieli gospodarze, ale szybko udało im się wyjść z kryzysu. Ostatnia zmiana w ekipie gości miała miejsce w 68. minucie kiedy za Mikołaja Wicbergera wszedł Olejniczak. W 71. minucie szansę na wyrównanie zmarnował po raz kolejny Dziedzic i wizja awansu do ćwierćfinałów była coraz bardziej odległa. Pięć minut później do protokołu meczowego mógł się wpisać Janus, ale Kotorowski okazał się być szybszy. Szczęścia próbował jeszcze w 80. minucie Tosik. Niestety jego starania nie przyniósł efektu, a chwilę później Krzysztof Michalak wszedł za Chałasa. Zdaje się, że ta przerwa w grze wytrącił z rytmu lechitów, ponieważ niespełna minutę później Janus pokonał Kotorowskiego, wykorzystując głupi błąd bramkarza gości i dobijając piłkę do siatki. W 85. minucie Kotorowski popełnił ten sam błąd, ale szybko zdołał go naprawić. Po tej sytuacji jeden z bełchatowskich kibiców dał upust swoim emocjom i wyznał mu, że go kocha. Do regulaminowego czasu gry doliczono dwie minuty, ale do końca spotkania nic nie uległo zmianie.

PGE GKS Bełchatów - Lech Poznań 1:1 (0:1)

0:1 - Kononowicz 17'

1:1 - Janus 82'

Składy:

PGE GKS Bełchatów: Sapela - Cecot (46' Kalkowski), Herrera, Magdoń, Chałas (81' Michalak), Wróbel, Fonfara, Chwalibogowski, Klepczarek (62' Tosik), Dziedzic, Adamiec (62' Janus).

Lech Poznań: Kotorowski - Kikut, Pater, Kucharski (58' Jasiński), Marynowicz, Wicberger (68' Olejniczak), Kowalski (46' Golla), Czechanowski, Wrzeszcz, Wawszczak (46' Szczepański), Kononowicz (62' Gołembowski).

Żółte kartki: Fonfara (PGE GKS) oraz Czechanowski (Lech).

Sędzia: Marcin Wróbel (Warszawa).

Widzów: 300.

Komentarze (0)