W środku tygodnia z pierwszym zespołem Wisły zaczął trenować Łukasz Burliga - wicelider klasyfikacji strzelców Młodej Ekstraklasy. Co ciekawe, ten 20-letni zawodnik występuje na pozycji pomocnika, a mimo to jest niezwykle skuteczny. Burliga rozegrał w tej rundzie kilka spotkań, w których wzbudził zachwyt obserwatorów. Najlepszy jego występ miał miejsce 15 września, gdy młodzieżowcy Białej Gwiazdy wyjechali do Wronek na pojedynek z Lechem Poznań. Krakowianie triumfowali wówczas 5:3, a 20-letni pomocnik aż czterokrotnie trafiał do siatki rywala.
- Zdaję sobie sprawę, że przebicie się do pierwszego zespołu będzie niezwykle trudne. Wisła ma bardzo szeroką i silną kadrę. Być może pójdę na przykład drogą Rafała Boguskiego, który najpierw został wypożyczony do GKS Bełchatów, a teraz ma już pewne miejsce w składzie Wisły. Na razie spokojnie trenuję, a jak potoczy się przyszłość, czas pokaże - mówił Burliga po świetnym występie w meczu 5. kolejki Młodej Ekstraklasy.
Niedawno bramkostrzelny pomocnik zaliczył kolejny bardzo dobry mecz i w starciu z Odrą Wodzisław zdobył trzy bramki. Tym razem trener Maciej Skorża dostrzegł już dobrą postawę 20-letniego piłkarza i zdecydował się włączyć go do kadry pierwszego zespołu. Być może niebawem Burliga pojawi się więc na boiskach ekstraklasy. Młody pomocnik ma zresztą sporą szansę, by zaistnieć w drużynie z Krakowa, tym bardziej, że jeśli zimą Wisła sprzeda do innego klubu Pawła Brożka, potrzebny jej będzie ktoś, kto potrafi regularnie trafiać do siatki rywali. Czy taką osobą może być Burliga? O tym przekonamy się za jakiś czas.
Pomocnik Wisły to nie jedyny piłkarz, który może zawitać do ekstraklasy poprzez rozgrywki młodzieżowe. Świetnie spisuje się też Kamil Biliński. Napastnik Śląska Wrocław zaliczył już 12 trafień w bieżącym sezonie i jest samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców. Czy sięgnie po niego trener Ryszard Tarasiewicz? Jest to całkiem możliwe, tym bardziej, że drużyna z Dolnego Śląska spisuje się ostatnio nieco słabiej i nie strzela już tak wielu goli jak na początku sezonu.
Jak dotąd największy zaciąg z Młodej Ekstraklasy obserwujemy jednak w Cracovii. Wielkim orędownikiem wprowadzania do zespołu nowych twarzy był Stefan Majewski, za którego kadencji w ekipie Pasów zadebiutowali Jakub Kaszuba i Mateusz Klich. Ten pierwszy zaliczył nawet premierowego gola w ekstraklasie (w wyjazdowym spotkaniu z Polonią Warszawa). Nowy trener Cracovii, Artur Płatek również stawia na młodzież, dlatego można spodziewać się, że kolonia wychowanków w pierwszej drużynie Pasów będzie się stale powiększać.
Rozgrywki Młodej Ekstraklasy nie są jednak tak samo traktowane w każdym klubie, o czym świadczą słowa trenera Mariana Kurowskiego, który na co dzień opiekuje się narybkiem poznańskiego Lecha. - Kilka klubów wystawia do tych spotkań zespoły złożone z bardzo młodych zawodników, dużo młodszych niż zezwalają na to przepisy. W obecnym sezonie robią tak choćby Arka Gdynia, czy Jagiellonia Białystok, w których grają 18- i 19-latkowie. W przypadku Lecha jest to poniekąd wymuszone, bo w naszej drużynie jest bardzo niewielu graczy z rocznika 1987, 1988 czy 1989. Ale są też zespoły, które idą zupełnie inną drogą i nie tylko wystawiają starszych młodzieżowców, ale również rutynowanych piłkarzy, którzy nie mieszczą się w składzie pierwszej drużyny. Zaobserwowałem to choćby w Gliwicach - powiedział doświadczony szkoleniowiec.
Patrząc z perspektywy czasu, wprowadzenie Młodej Ekstraklasy należy ocenić jak najbardziej pozytywnie. Podobne zdanie mają trenerzy pracujący w klubach najwyższej klasy rozgrywkowej, dlatego można spodziewać się, że w najbliższych latach idea ta będzie kontynuowana. Pewnym problemem w przypadku Młodej Ekstraklasy jest jednak nikłe zainteresowanie ze strony kibiców i mediów. Na wielu stadionach średnia frekwencja nie przekracza 100 osób, co z pewnością obniża prestiż rozgrywek. Winą za taki stan rzeczy obarcza się po części środki masowego przekazu. - Trudno się dziwić, że na mecze przychodzi garstka ludzi, skoro rzadko które medium pisze cokolwiek na temat Młodej Ekstraklasy. A dziwi mnie taki stan rzeczy, bo uważam, że poziom tych rozgrywek jest podobny do nowej II ligi i coraz częściej zdarzają się ciekawe spotkania, podczas których nie można narzekać na brak emocji - stwierdził Kurowski.