Piłkarz PGE GKS dotrwał do końca, mimo małego nokautu

PGE GKS po czterech meczach bez wygranej w końcu sięgnął po komplet punktów. Brunatni w Chorzowie zagrali solidnie i to wystarczyło na słaby Ruch. Spotkanie kontuzją głowy okupił pomocnik gości.

W drugiej części meczu Ruchu Chorzów z PGE GKS Bełchatów w środku pola głowami zderzyli się Grzegorz Kuświk i Grzegorz Baran. Pomocnik gości dopiero po kilku sekundach położył się na murawie.

Wydawało się, że były zawodnik Niebieskich nie wróci już na boisko. Jednak sztab medyczny zatamował krwotok, a sam piłkarz czuł się na tyle dobrze, że mógł grać dalej. - Jakoś tak się dzieje, że na stadionie Ruchu po raz kolejny zderzam się z jednym z byłych kolegów. Akurat z Grześkiem Kuświkiem grałem już w barwach Bełchatowa - stwierdził 31-letni piłkarz. - Trenerzy byli przygotowani do przeprowadzenia zmiany, ale powiedziałem, że dam radę. Byłem w pełni świadomy, więc nic nie stało na przeszkodzie, abym grał dalej - dodał Baran.
[ad=rectangle]
Warto dodać, że osiem lat temu w meczu ze Śląskiem Wrocław w ówczesnej II lidze piłkarz Ruchu zderzył się głową z jednym z graczy gości, ale kontynuował spotkanie. Po latach pretensję o to do byłego trenera Niebieskich Marka Wleciałowskiego miał odsunięty od zespołu Mariusz Śrutwa.

Z Baranem w składzie bełchatowianie dowieźli wygraną do końca, mimo że w końcówce było nerwowo. - Ruch stworzył sobie kilka dogodnych okazji. Uważam jednak, że to my zasłużyliśmy na wygraną tutaj - przyznał, wyróżniający się w drużynie Brunatnych, bramkarz Arkadiusz Malarz. - Na szczęście scenariusz z meczu z Lechią nie powtórzył się. W ostatniej akcji mieliśmy mnóstwo szczęścia - podsumował asystent przy bramce Adriana Basty Bartosz Ślusarski.

Komentarze (0)