Śląski nie służy Ruchowi (relacja)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Legia Warszawa zasłużenie pokonała na Stadionie Śląskim Ruch Chorzów 1:0. Jedynego gola w meczu zdobył w 64 minucie Takesure Chinyama, który wykorzystał świetne dośrodkowanie Macieja Iwańskiego.

W tym artykule dowiesz się o:

Po wygranej przed kilkoma tygodniami nad Lechem apetyty kibiców Niebieskich bardzo się zaostrzyły. W spotkaniu z Legią chorzowscy fani mieli nadzieję na kolejną niespodziankę i urwanie punktów następnemu zespołowi z czołówki ligi. Ruchowi nie udało się jednak sprawić niespodzianki, do której mogło dojść, gdyby w 22 minucie Wojciech Grzyb wykorzystał rzut karny podyktowany po faulu Jana Muchy na Remigiuszu Jezierskim. Kapitan chorzowian, który do tej pory strzelając "jedenastki" nie zawodził, uderzył zbyt blisko środka bramki i reprezentant Słowacji obronił ten strzał. - Gdybym trafił z karnego, to z pewnością wygralibyśmy to spotkanie - twierdził po spotkaniu ze skwaszoną miną "Grzybek", do którego postawy, poza zmarnowaną "jedenastką", większych zastrzeżeń mieć nie można.

Nie mogą tego samego powiedzieć o sobie inny piłkarze Ruchu, którzy nie włożyli w spotkanie tyle ambicji ile mogliby. Być może na chorzowian przytłaczająco działają zapełnione w 1/5 trybuny Stadionu Śląskiego. Przy Cichej Legii tak łatwo na pewno by nie poszło. Mimo obecności na obiekcie ok. 12 tysięcy fanów piłki, dużo pustych miejsc powodowało, że momentami nie czuło się atmosfery piłkarskiego święta.

- Trzeba przyznać, że w niektórych elementach wciąż jesteśmy zespołem niedojrzałym - przyznał trener Niebieskich Bogusław Pietrzak szybko analizując powody porażki.

Pierwsza połowa toczyła się co prawda pod dyktando gości, ale to Ruch mógł prowadzić po rzucie karnym. W tej odsłonie goście mogli dwukrotnie skarcić chorzowian. Najpierw aktywny Maciej Iwański w 19 minucie po błędzie Ireneusza Adamskiego po ręce interweniującego Krzysztofa Pilarza trafił w słupek, a w 43 minucie w zamieszaniu z kilku metrów uderzał Bartłomiej Grzelak, ale o centymetry chybił celu.

Dodajmy, że premierowa odsłona toczyła się przy padającym deszczu ze śniegiem i porywistym wietrze, a po przerwie zaczął sypać drobny śnieg, który utrudniał piłkarzom grę. - Nie osiadał na murawie, ale strasznie uderzał po oczach - żalił się po spotkaniu najlepszy na boisku Maciej Iwański.

Druga połowa początkowo zapowiadała, że to Ruch przejmie inicjatywę i zepchnie Legię do obrony, ale optyczna przewaga Niebieskich trwała tylko przez kilka minut. - Założyliśmy sobie żeby z Legią grać przede wszystkim na jej połowie - wyjawił przedmeczowe założenia szkoleniowiec chorzowian. Z dobrze dysponowanym i ambitnie grającym rywalem Ruch był w stanie realizować plan tylko przez kilka minut. Jednak właśnie w tym okresie Niebiescy stworzyli sobie świetną, jedyną w tej części gry, okazję na objęcie prowadzenia. W 57 minucie z dystansu strzelił Maciej Scherfchen, Mucha odbił piłkę, a nadbiegający Marcin Zając ponownie trafił w bramkarza z Warszawy. Lepszej okazji do zdobycia gola chorzowianie już nie mieli.

Goście natomiast po kolejnych siedmiu minutach cieszyli się z bramki. Iwański dośrodkował po krótko rozegranym rzucie rożnym w pole karne, a Takesure Chinyama z kilku metrów głową umieścił piłkę w bramce. - Stałe fragmenty gry ćwiczymy na treningach. Wcześniej nie strzelaliśmy z nich goli, ale w ostatnim czasie coraz lepiej zaczęły nam wychodzić - cieszył się po meczu z asysty Maciej Iwański.

Po objęciu prowadzenia goście dążyli do kolejnych bramek, ale albo nie trafiali w bramkę, albo świetnie między słupkami spisywał się Krzysztof Pilarz. Tak było m.in. w doliczonym czasie gry, gdy strzał głową z kilku metrów Rogera bramkarz Niebieskich wspaniałą robinsonadą sparował na róg.

Chorzowian w końcówce gry stać było na... gola, ale arbiter słusznie uznał, iż Wojciech Grzyb był na pozycji spalonej. - Nie wiem czy byłem na spalonym. Nawet Kuba Warzyniak powiedział, że nie było - żalił się po spotkaniu "Grzybek", który podobnie jak cały zespół był w piątkowy wieczór zbyt słaby, aby pokonać bramkarza Legii. Może pojedynek miałby inny przebieg, gdyby odbył się na obiekcie przy Cichej. Na swój stadion chorzowianie wrócą jednak prawdopodobnie dopiero w przyszłym sezonie. Chcąc nie chcąc muszą się nauczyć wygrywać na Stadionie Śląskim.

Ruch Chorzów - Legia Warszawa 0:1 (0:0)

0:1 - Chinyama 64'

W 22. minucie Wojciech Grzyb (Ruch) nie wykorzystał rzutu karnego (Mucha obronił).

Składy:

Ruch Chorzów: Pilarz - Grzyb, Grodzicki, Sadlok, Adamski, Zając (79' Jakubowski), Baran, Scherfchen, Ćwielong, Balaz (56' Sobiech), Jezierski (76' Fabus).

Legia Warszawa: Mucha - Rzeźniczak, Astiz, Choto, Wawrzyniak, Rocki (46' Radović), Vuković, Grzelak (46' Roger), Iwański, Rybus, Chinyama (87' Arruabarrena).

Żółte kartki: Scherfchen, Sadlok (Ruch).

Sędzia: Paweł Gil (Lublin).

Widzów: 12 000 (1300 gości).

Najlepszy piłkarz Ruchu: Krzysztofa Pilarz

Najlepszy piłkarz Legii: Maciej Iwański

Piłkarz meczu: Maciej Iwański.

Statystyki:

<b>Ruch - Legia I połowa II połowa Łącznie</b>
Gole0:00:10:1
Strzały4:82:96:17
Strzały celne1:42:23:6
Strzały niecelne3:40:73:11
Rzuty rożne0:52:22:7
Faule11:610:521:11
Spalone2:03:15:1
Słupki/poprzeczki0/1:0/00/0:0/00/1:0/0
Kartki1:01:02:0
Żółte kartki1:01:02:0
Czerwone kartki0:00:00:0
Źródło artykułu:
Komentarze (0)