Jarosław Kaszowski: To będzie wielki sukces, jeśli się utrzymamy

Do zakończenia rundy jesiennej ekstraklasy pozostały już tylko trzy spotkania. Piast Gliwice spróbuje w nich zdobyć jak największą liczbę punktów, by poprawić swoją sytuację w tabeli przed trudną wiosną. Kapitan gliwickiej jedenastki Jarosław Kaszowski nie ma wątpliwości, że zespół z Gliwic osiągałby lepsze wyniki, gdyby miał możliwość rozgrywania meczów na własnym stadionie, a tak czeka go ciężka walka o utrzymanie.

Beniaminek w niedzielne popołudnie spróbuje przełamać serię dwóch meczów bez zwycięstwa z rzędu. Po porażkach z Polonią Warszawa i Odrą Wodzisław podopieczni Marka Wleciałowskiego powalczą o punkty w Gdańsku z tamtejszą Lechią. Po ostatnim starciu w Wodzisławiu piłkarze beniaminka nie mają jednak powodów do satysfakcji, bo zagrali słabe zawody. - Na pewno nie możemy być zadowoleni. Nie chodzi tu nawet o wynik. Tak naprawdę mogliśmy to przegrać wyżej i nikt nie miałby o to większych pretensji, bo Odra stworzyła sobie sytuacje i to kilka. Nie strzelili jednak tego, co mieli. Myśmy niewiele stworzyli. Trzeba sobie powiedzieć, że z przodu zagraliśmy słabo. W ogóle słabo zagraliśmy jakoś tamten mecz. Spotkanie w Pucharze Ekstraklasy też nam jakoś niespecjalnie wyszło, chociaż tam grał inny skład. Mam nadzieję, że jeszcze coś zapunktujemy. Mamy trzy mecze do końca. Musimy coś jeszcze zdobyć, bo wiemy, że wiosną nie będzie łatwo. Został nam teraz mecz w Gdańsku i chcemy tam na pewno zdobyć punkty - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl kapitan Piasta Jarosław Kaszowski.

Po meczu z Odrą jak bumerang powrócił temat stadionu Piasta. Gliwiczanie swoje domowe konfrontacje rozgrywają w Wodzisławiu Śląskim. Wniosek z tego taki, że Odra w tym sezonie oba spotkania z zespołem z Gliwic gra... u siebie. - Ja już powiedziałem wcześniej, że chciałbym kiedyś zagrać taki mecz, że będąc gościem przebieram się w swojej szatni. Nie ma co tutaj ukrywać, że gościem byli tylko z nazwy, ale trudno. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Wiemy jaka jest sytuacja i sam doskonale wiem, że to będzie sukces wielki, jeśli my się utrzymamy, nie mając własnego stadionu, przez cały rok grając praktycznie na wyjeździe. Inne zespoły mają atut własnego boiska. My tego nie mamy. Nie możemy nie mówić tego otwarcie. Kibice nasi przyjeżdżają do tego Wodzisławia, ale my nie czujemy się tam, jak u siebie. Inna jest atmosfera na stadionie przy Okrzei, inna na stadionie w Wodzisławiu - zauważył Kaszowski.

Prawy obrońca gliwickiej jedenastki nie ma wątpliwości, że gdyby Piast miał możliwość gry na własnym obiekcie, na pewno jego sytuacja w tabeli wyglądałaby teraz inaczej. - Wiadomo, że gdybyśmy grali te mecze u siebie w Gliwicach, to tych punktów byłoby więcej. Nasza sytuacja jest jednak taka, jaka jest. Taka już dola naszego klubu, który jest postrzegany przez wielu tak, jak Polonia Bytom w zeszłym sezonie. Wiele osób śmiało się z jej stadionu i z jej biedy. My nie jesteśmy może biednym klubem, ale jednak nie mamy własnego stadionu, nie gramy u siebie i jesteśmy postrzegani tak, jak jesteśmy postrzegani - stwierdził piłkarz.

Mimo wszystko błąkająca się w poprzednich rozgrywkach po cudzych stadionach Polonia Bytom zdołała się utrzymać w ekstraklasie. Jarosław Kaszowski ma nadzieję, że ten cel uda się także osiągnąć Piastowi. - My też chcemy się utrzymać, a w nowy sezon już wkroczyć z pięknym stadionem i to jest naszym celem. Wszyscy będą wtedy przyznawać nam rację. Przed nami ciężkie zadanie, ale możliwe do wykonania. Nie oszukujmy się. Kilka drużyn jest na pewno... , ujmę to delikatnie, w naszym zasięgu, bo nie powiem, że są słabsze. Na wiosnę czekają nas ciężkie mecze, bo przed nami wyjazd na Cracovię, na ŁKS. Teraz niedługo zagramy z Polonią Bytom i te mecze pokażą na co nas stać. Jeżeli w tych spotkaniach będziemy punktować, to jestem spokojny, a myślę, że teraz też jakieś tam punkty jeszcze zdobędziemy i w tej tabeli trochę podskoczymy - powiedział.

W niedzielne popołudnie zespół Piasta czeka trudne zadanie. Gliwiczanie zmierzą się z Lechią, z którą na jej terenie jeszcze nie wygrali. - Tak samo było we Wrocławiu. Ja tak patrzę, że tam nie wygraliśmy od prawie 50 lat, a w Gdańsku nigdy. Dlaczego więc nie zmienić tego teraz. Zawsze musi być ten pierwszy raz - zauważył Kaszowski.

Kapitan gliwickiego zespołu zdaje sobie jednak sprawę z tego, że łatwo na pewno nie będzie. Lechia będzie niesiona gorącym dopingiem publiczności. - Wiadomo jaka jest rola beniaminka. Wiemy, że przyjdzie wielu kibiców na ten mecz. Atmosfera tam będzie wspaniała. Lechia będzie chciała ten mecz wygrać, a my musimy umieć się przeciwstawić temu. Jakoś w meczu ze Śląskiem Wrocław potrafiliśmy zagrać skutecznie. Mam nadzieję, że tam się też uda. Lechia także pokazała w spotkaniu z Arką Gdynia, że można wygrać i to na wyjeździe. To nie jest słaby zespół. Jest jak jest. Drużyny muszą się trochę ograć w tej lidze. Potem wychodzi doświadczenie tych ligowych wyjadaczy. Jedna, dwie sytuacje potrafią całkowicie odmienić nie tylko wynik, ale i oblicze meczu - zakończył zawodnik.

Komentarze (0)