Po porażce z beniaminkiem pierwszoligowych zmagań, biało-czarni spadli na 16. miejsce. Na nic zdała się boiskowa dominacja gospodarzy, bo to przyjezdni strzelili jedyną bramkę w tym spotkaniu. - Byliśmy lepszym zespołem, ale niestety nie wykorzystałem rzutu karnego i to już kolejny raz w tym sezonie. Biorę to na siebie, ale szkoda, że oprócz tego karnego nie stworzyliśmy stuprocentowej okazji strzeleckiej - powiedział Matej Nather.
[ad=rectangle]
Słowak tym razem nie ryzykował uderzenia w stylu Antonina Panenki. - Nie zamierzałem strzelać w taki sposób. Postanowiłem uderzyć w lewą stronę bramki, ale trafiłem w poprzeczkę. Jeśli by się udało, zwycięstwo byłoby w naszych rękach - jestem tego pewien - dodał słowacki pomocnik.
Sandecja Nowy Sącz zagrała pierwszy mecz pod wodzą trenera Piotra Stacha, który poprowadził zaledwie 3 treningi z zespołem. Mimo to piłkarze z Małopolski spisali się lepiej, szczególnie biorąc pod uwagę porażkę 1:6 z Drutex-Bytovią Bytów. - A ja powiem, że zagraliśmy zdecydowanie lepiej, niż w ostatnich meczach. Utrzymywaliśmy się przy piłce, ale dobrze było tylko do 25 metra. Teraz już nic z tym zrobimy i będziemy się starać w kolejnych spotkaniach to poprawić i stwarzać jakieś sytuacje. Uważam, że jest w naszej drużynie potencjał i będziemy zdobywać te punkty - przekonywał środkowy pomocnik.
Po końcowym gwizdku piłkarze tradycyjnie podeszli do sektora, by podziękować kibicom za doping. Tym razem trwało to dłużej, niż zazwyczaj, bo doszło do rozmowy. - Kibice pytali co się z nami dzieje. Wiadomo, że nikt nie może być zadowolony z naszych dotychczasowych dokonań. Mogę jednak powiedzieć w imieniu całej drużyny, że też nie jesteśmy zadowoleni i też nas to martwi. W tym meczu było widać, że chcemy. Staraliśmy się grać piłką, ale niestety nie udało się wygrać - zakończył Nather.