Piłkarska reprezentacja Polski po zwycięstwie z Niemcami rozbudziła apetyty kibiców. Biało-czerwoni w kolejnym meczu zremisowali jednak 2:2 ze Szkocją. Ten wynik wielu przyjęło z rozczarowaniem. - Wydaje mi się, że troszkę musimy też zejść na ziemię. Myślę, że każdy najchętniej by chciał, żebyśmy wygrali wszystkie mecze w grupie i żebyśmy zostali mistrzami świata czy Europy. Spokojnie, mamy po trzech spotkaniach siedem punktów. Myślę, że przed eliminacjami jakbyśmy mieli do wyboru, że możemy mieć siedem punktów, to sądzę, że 90 procent by tymi punktami nie pogardziło - mówił po wtorkowym pojedynku Kamil Glik.
[ad=rectangle]
Kamila Glika Szkoci nie oszczędzali. Po jednym ze starć obrońca reprezentacji Polski długo opatrywany był poza boiskiem. - Bokserski bardziej uraz niż piłkarski. Trzy, cztery szwy i tyle. Dwa, trzy dni przerwy. To rozcięty łuk brwiowy - wyjaśniał po spotkaniu sam główny zainteresowany.
We wtorkowym meczu Szkoci strzelili Polakom dwa gole. Glik, jako filar defensywy biało-czerwonych, często był przez nich "wyciągany" z formacji defensywnej. - Oni mają taki styl. Oglądaliśmy wcześniejsze mecze i szukają gry między liniami, między pomocnikami, a obrońcami. Powiedzmy, że byliśmy na to przygotowani. Straciliśmy dwie bramki, których na pewno mogliśmy uniknąć. Szczególnie ta druga boli po stałym fragmencie. Ale nic, szanujemy jak najbardziej ten jeden punkt i jedziemy do przodu - podsumował piłkarz.
W kolejnym meczu eliminacyjnym Polacy zmierzą się z Gruzją. Będzie to potyczka wyjazdowa, która zostanie rozegrana 14 listopada w Tbilisi.