W Widzewie pracują nad wydolnością. "Sporo nam brakuje"
Widzew Łódź zajmuje ostatnie miejsce w tabeli I ligi, wygrywając zaledwie jeden mecz z dwunastu. Trener Rafał Pawlak upatruje przyczyn takiego stanu m.in. w złym przygotowaniu fizycznym zespołu.
Pomimo poprowadzenia zaledwie dwóch spotkań od momentu objęcia posady głównego szkoleniowca, następca Włodzimierza Tylaka zdążył już kilkukrotnie wspomnieć na pomeczowych konferencjach prasowych o słabej wytrzymałości swoich podopiecznych na boisku. Nic więc dziwnego, że poprawa kondycji fizycznej drużyny, obok polepszenia skuteczności, to główny cel dla sztabu szkoleniowego, na którego czele jest Rafał Pawlak. - Robiliśmy testy pod względem szybkościowym i nie wygląda to źle, ale jeśli chodzi o wydolność, to jeszcze sporo brakuje. Chcemy jednak tak się przygotowywać do następnych meczów, żeby wyeksponować plusy, a schować minusy - powiedział na konferencji przed meczem z Drutexem-Bytovią Bytów trener czerwono-biało-czerwonych.
- Nie stać nas było, żeby po zmianie sztabu szkoleniowego poświęcić trzy mecze na ciężką pracę i czekać na efekty do pięciu ostatnich kolejek. Postawiliśmy na spokojną pracę i stopniowe zwiększanie obciążeń. Nie możemy teraz podjąć ryzyka i iść w ciężki trening od razu, a potem jak będzie, tak będzie - wyjaśnił trener Widzewa.
Pomimo nie najlepszego przygotowania fizycznego, zdaniem Pawlaka, Widzew wciąż mógł liczyć na zdobycz punktową w ostatnich dwóch przegranych meczach (u siebie z Wisłą Płock 0:1 oraz z Wigrami w Suwałkach 1:2). - W meczu z Płockiem o porażce zaważył jedynie błąd przy stałym fragmencie, a w spotkaniu z Wigrami zabrakło skuteczności. W obu przypadkach zadecydowała jedna bramka. Mogliśmy w dwóch ostatnich meczach zdobyć przynajmniej cztery punkty. Nie udało się, dlatego musimy robić wszystko, żeby z Bytovią odrobić nieco poniesione straty - powiedział szkoleniowiec łódzkiego klubu.