Vanja Marković: Ten punkt nam się należał

Wiara i zaangażowanie tym razem okazały się lepsze od umiejętności czysto piłkarskich. Czy Vanja Marković ma rację uważając, że koroniarze zapracowali na remis w niedzielnym meczu?

Sebastian Najman
Sebastian Najman
Po pierwszych kilkunastu minutach bardziej prawdopodobne od wyniku 2:2 było to, że Korona zostanie rozbita przez wicemistrzów Polski, tak jak ostatnio PGE GKS Bełchatów oraz Zawisza Bydgoszcz. Znów jednak okazało się, że Kolporter Arena jest szczęśliwa dla gospodarzy, i nawet jeśli im nie idzie, są w stanie uniknąć porażki. - W końcu nam się udało strzelić bramkę w samej końcówce. Musimy się cieszyć z tego punktu, bo wszyscy wiemy jaka jest sytuacja w klubie i wiadomo jak ten mecz wyglądał. Broniliśmy się cały czas, a drużyna Lecha zagrała bardzo dobre spotkanie - przyznał pomocnik złocisto-krwistych Vanja Marković.
Wielu kibiców zrażonych słabą postawą podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza nie wytrzymało do samego końca, przez co nie zobaczyli bramki Kamila Sylwestrzaka, a ta nie tylko ucieszyła pozostałych na stadionie sympatyków kieleckiej drużyny, ale przede wszystkim samych zawodników. Każdy z nich opuszczając stadion podkreślał, że do ostatniej akcji wierzył w osiągnięcie korzystnego rezultatu.

- Koronie zawsze gdy gra u siebie nie brakuje walki - stwierdził podbudowany Marković. 20-letni Serb doskonale zdawał sobie sprawę, że gospodarze mimo straty dwóch goli, i tak mieli bardzo dużo szczęścia w pierwszych 45 minutach. - Weszliśmy w ten mecz ciężko, bo pierwsze 10-15 minut były bardzo trudne. Szczęśliwie goście nie strzelili więcej bramek, a mieli przecież kilka okazji. Udało nam się jednak obronić, a następnie do końca pierwszej połowy mieliśmy swoje szanse, trafiliśmy z rzutu rożnego i mimo wszystko wydaje mi się, że ten punkt nam się należał - zakończył.

Chcę pokazać hejterom, że nie mają racji - rozmowa z Vanją Markoviciem, pomocnikiem Korony Kielce

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×