Piłkarze z Łodzi przed sezonem jasno deklarowali, iż interesuje ich szybki powrót do Ekstraklasy. Życie brutalnie zweryfikowało jednak plany Widzewa. Znacznie zmieniona drużyna z Łodzi jest czerwoną latarnią I ligi. Podopieczni Rafała Pawlaka w ostatniej kolejce nie sprostali Pogoni Siedlce, która wykorzystała wszystkie słabości rywali.
[ad=rectangle]
- Przyjechaliśmy do Siedlec z zamiarem zdobycia trzech punktów. Bardzo żałujemy, że nam się to nie udało. Tym bardziej, że mecz dobrze się dla nas ułożył. Wyszliśmy na prowadzenie, ale potem za bardzo się cofnęliśmy i w efekcie jeszcze przed przerwą Pogoń zdobyła dwa gole - tłumaczył po meczu opiekun gości z Łodzi.
Piłkarze z Siedlec byli w tym spotkaniu niezwykle zmotywowani i zdeterminowani. Ekipa z Mazowsza w 100 procentach wykorzystała swoją najmocniejszą broń - stałe fragmenty gry, z których biało-niebiescy zdobyli aż dwie bramki. Autorem jednej z nich był doświadczony Maciej Tataj.
- Najbardziej żałuję bramek straconych po stałych fragmentach gry, gdzie popełniamy proste błędy w ustawieniu. W drugiej połowie mieliśmy sytuacje, jak choćby te, gdzie piłka wykładana była zawodnikom na 5 metrze - dodaje Rafał Pawlak.
Zespół z Łodzi był zdecydowanie słabszy od przeciwnika. Nie oznacza to jednak, iż spadkowicz z Ekstraklasy nie stwarzał sobie dogodnych sytuacji strzeleckich. Jedną z nich zmarnował Mariusz Rybicki, który nie może odnaleźć formy z poprzednich rozgrywek. - Sytuacje były, ale nasza skuteczność jest bardzo zła - kończy opiekun Widzewa.
W dużo lepszych nastrojach byli po spotkaniu zawodnicy z Siedlec, którzy zdobyli cenne trzy punkty. Piłkarzy Pogoni nie podłamał nawet rzut karny dla Widzewa, który pewnie wykorzystał Krystian Nowak. - Zabrakło nam trochę zdecydowania w obronie, jak np. w sytuacji, gdzie sędzia podyktował rzut karny. Nie podłamaliśmy się i dalej robiliśmy to, co sobie założyliśmy. Jeszcze przed przerwą zdobyliśmy dwa gole - analizował trener Daniel Purzycki.